[ Pobierz całość w formacie PDF ]
PIĘTNO RAVENSLEY
Miłość, co drugich do miłości zmusza,
Tak mnie poniosła ku jego uciesze,
Że wciąż, jak widzisz, pragnie go ma dusza.
Dante:
Piekło
Część 1
Laurel
1
Spotkali się pewnego wiosennego dnia roku 1852,
by połączyć swe losy, nie wiedząc nic o mrocznej
przeszłości, nienawiści, namiętności i śmierci, z której
wyrośli. Jej twarz oczarowała go od pierwszego wej
rzenia, kiedy to ujrzał ją podczas otwarcia karnawału.
Pośród głośnych, wrzaskliwych, dziko podnieconych
biesiadników przewijających się wzdłuż milowego
Corso, wydawała się dziwnie nieobecna z ogromnym,
białym psem u nogi, poważna wśród wirujących
serpentyn, powodzi słodkości i jaskrawego konfetti.
Uwięziony w tłumie miał dość czasu, by przyjrzeć
się jej uroczej postaci, delikatnym policzkom i dużym,
tajemniczym oczom. Gromada rozradowanych mło
dzieńców popchnęła go do przodu, ale wrażenie po
zostało wbrew jego woli, nieuchwytne lecz trwałe.
Nazywał się Jethro Aylsham, miał dwadzieścia osiem
lat, był młodym, obiecującym lekarzem - chirurgiem.
Interesowały go wyłącznie sprawy praktyczne, bo
nie był mężczyzną, który ulega fantazjom o kobiecie
widzianej tylko raz.
Wolałby zapomnieć o karnawale i poświęcić więcej
czasu na zwiedzanie starożytnego miasta lub na ob
serwację niezwykłych eksperymentów przeprowadza
nych w szpitalu. Ale w Rzymie oddanym całkowicie
9
biesiadom i hulankom było to niemożliwe. Tak czy
inaczej, nie mógł odmówić odrobiny radości Tomowi,
który cierpliwie towarzyszył mu podczas wędrówki
po Szkole Anatomii w Padwie. Siedział teraz na
balkonie wciśnięty między gromadę chłopców
i dziewcząt, obserwując procesję gigantycznych po
wozów, zorganizowaną przez arystokratyczne rody
rzymskie, posuwających się wolno z turkotem w dół
Corso, tuż za barwnymi zaprzęgami koni.
Z okien i parapetów, z dachów domów i palazzos
powiewały w szalonym tańcu serpentyny i flagi, lśniące
w wiosennym słońcu odcieniami szkarłatu, zieleni
i błękitu, bieli, złota i srebra. Tuż obok, na balkonie
leżały torby ze słodyczami i kosze do bielizny wypeł
nione po brzegi kwiatami dla każdej dziewczyny, która
wpadłaby w oko ich właścicielom.
W dole mężczyźni, kobiety, dzieci, a nawet niemow
lęta ubrane w najbardziej wymyślne kostiumy, arlekiny
i pierroty, Turcy i Arabowie, zakonnice i kardynało
wie, olbrzymy i karły przepychali się przez ulicę,
przemykając między kołami pojazdów, z narażeniem
życia nurkując pod końskimi kopytami.
Wielki, lepki cukierek wycelowany z niebywałą
precyzją z przeciwległego balkonu uderzył Jethro
w oko. Starł go z obrzydzeniem, a Tom parsknął
śmiechem.
- Nie zwracaj uwagi na Jęta - powiedział, obej
mując ramieniem śliczną dziewczynę. - Wolałby teraz
odcinać nogę jakiemuś biedakowi.
Wychylił się przez parapet.
- O, Boże, spójrz tam w dół. To niebywałe.
Jethro odciągnął go do tyłu.
- Co robisz, idioto. Chcesz sobie złamać kark?
Momentalnie jednak zapomniał o Tomie, koncent
rując swą uwagę na tym, co działo się poniżej.
10
Przesuwający się w dole pojazd pozostawiał nieza
pomniane wrażenie, a swym wyglądem przypominał
miniaturowy zameczek z wieżyczkami i blankami
murów obronnych. Obok przesuwały się w pląsach
diabły w przerażających maskach, machając rozwid
lonymi ogonami, potrząsając widłami, rycząc strasz
liwie; wysoka, szczupła postać w czarnej sukni i wiele
innych postaci, ale on nie odrywał wzroku od dziew
czyny, którą wypatrzył już wcześniej, w złocistej szacie
i wianku z białych róż na ciemnorudych włosach
o odcieniu jesiennego lasu. Jakiś młody mężczyzna
pochylił się w jej stronę; zadumana, garbata postać
w szkarłatnym kostiumie z aksamitu. To „Interno"
Dantego, nie ma wątpliwości, ale kogo grała? Kierując
się impulsem, chwycił garść kwiatów z koszyka i rzucił
je w stronę dziewczyny. Opadły lekko na jej złotą
suknię, a ona złapała kilka; bukiet w kolorze krwi.
Podniosła wzrok, ich spojrzenia spotkały się. Zaśmiała
się niskim, czarującym śmiechem. Wydało mu się, że ją
pamięta; przed oczyma przesunęły mu się obrazy
z przeszłości, ale znikły, zanim zdążył się im przyjrzeć.
- Wspaniała, prawda? - odezwał się z podziwem
Tom. - Zastanawiam się, czy to jego córka.
- Czyja?
- Księcia Alessandro Falcone. Mówią, że jest dum
ny jak sam Lucyfer, ale dziś jego pałac jest otwarty dla
wszystkich, tak twierdzi Luigi. Wybierzemy się?
Jethro zawahał się przez chwilę.
- Jutro musimy wyruszyć z samego rana.
- Do diabła z tym. Nie bądź zrzędą. Przecież to
ostatni dzień karnawału.
Jethro uśmiechnął się. Tom Fenton miał dopiero
siedemnaście lat i był szalonym młodzieńcem gotowym
jak najpełniej wykorzystać włoskie wakacje przed
powrotem do rygorów uniwersyteckiego życia.
11
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl audipoznan.keep.pl
PIĘTNO RAVENSLEY
Miłość, co drugich do miłości zmusza,
Tak mnie poniosła ku jego uciesze,
Że wciąż, jak widzisz, pragnie go ma dusza.
Dante:
Piekło
Część 1
Laurel
1
Spotkali się pewnego wiosennego dnia roku 1852,
by połączyć swe losy, nie wiedząc nic o mrocznej
przeszłości, nienawiści, namiętności i śmierci, z której
wyrośli. Jej twarz oczarowała go od pierwszego wej
rzenia, kiedy to ujrzał ją podczas otwarcia karnawału.
Pośród głośnych, wrzaskliwych, dziko podnieconych
biesiadników przewijających się wzdłuż milowego
Corso, wydawała się dziwnie nieobecna z ogromnym,
białym psem u nogi, poważna wśród wirujących
serpentyn, powodzi słodkości i jaskrawego konfetti.
Uwięziony w tłumie miał dość czasu, by przyjrzeć
się jej uroczej postaci, delikatnym policzkom i dużym,
tajemniczym oczom. Gromada rozradowanych mło
dzieńców popchnęła go do przodu, ale wrażenie po
zostało wbrew jego woli, nieuchwytne lecz trwałe.
Nazywał się Jethro Aylsham, miał dwadzieścia osiem
lat, był młodym, obiecującym lekarzem - chirurgiem.
Interesowały go wyłącznie sprawy praktyczne, bo
nie był mężczyzną, który ulega fantazjom o kobiecie
widzianej tylko raz.
Wolałby zapomnieć o karnawale i poświęcić więcej
czasu na zwiedzanie starożytnego miasta lub na ob
serwację niezwykłych eksperymentów przeprowadza
nych w szpitalu. Ale w Rzymie oddanym całkowicie
9
biesiadom i hulankom było to niemożliwe. Tak czy
inaczej, nie mógł odmówić odrobiny radości Tomowi,
który cierpliwie towarzyszył mu podczas wędrówki
po Szkole Anatomii w Padwie. Siedział teraz na
balkonie wciśnięty między gromadę chłopców
i dziewcząt, obserwując procesję gigantycznych po
wozów, zorganizowaną przez arystokratyczne rody
rzymskie, posuwających się wolno z turkotem w dół
Corso, tuż za barwnymi zaprzęgami koni.
Z okien i parapetów, z dachów domów i palazzos
powiewały w szalonym tańcu serpentyny i flagi, lśniące
w wiosennym słońcu odcieniami szkarłatu, zieleni
i błękitu, bieli, złota i srebra. Tuż obok, na balkonie
leżały torby ze słodyczami i kosze do bielizny wypeł
nione po brzegi kwiatami dla każdej dziewczyny, która
wpadłaby w oko ich właścicielom.
W dole mężczyźni, kobiety, dzieci, a nawet niemow
lęta ubrane w najbardziej wymyślne kostiumy, arlekiny
i pierroty, Turcy i Arabowie, zakonnice i kardynało
wie, olbrzymy i karły przepychali się przez ulicę,
przemykając między kołami pojazdów, z narażeniem
życia nurkując pod końskimi kopytami.
Wielki, lepki cukierek wycelowany z niebywałą
precyzją z przeciwległego balkonu uderzył Jethro
w oko. Starł go z obrzydzeniem, a Tom parsknął
śmiechem.
- Nie zwracaj uwagi na Jęta - powiedział, obej
mując ramieniem śliczną dziewczynę. - Wolałby teraz
odcinać nogę jakiemuś biedakowi.
Wychylił się przez parapet.
- O, Boże, spójrz tam w dół. To niebywałe.
Jethro odciągnął go do tyłu.
- Co robisz, idioto. Chcesz sobie złamać kark?
Momentalnie jednak zapomniał o Tomie, koncent
rując swą uwagę na tym, co działo się poniżej.
10
Przesuwający się w dole pojazd pozostawiał nieza
pomniane wrażenie, a swym wyglądem przypominał
miniaturowy zameczek z wieżyczkami i blankami
murów obronnych. Obok przesuwały się w pląsach
diabły w przerażających maskach, machając rozwid
lonymi ogonami, potrząsając widłami, rycząc strasz
liwie; wysoka, szczupła postać w czarnej sukni i wiele
innych postaci, ale on nie odrywał wzroku od dziew
czyny, którą wypatrzył już wcześniej, w złocistej szacie
i wianku z białych róż na ciemnorudych włosach
o odcieniu jesiennego lasu. Jakiś młody mężczyzna
pochylił się w jej stronę; zadumana, garbata postać
w szkarłatnym kostiumie z aksamitu. To „Interno"
Dantego, nie ma wątpliwości, ale kogo grała? Kierując
się impulsem, chwycił garść kwiatów z koszyka i rzucił
je w stronę dziewczyny. Opadły lekko na jej złotą
suknię, a ona złapała kilka; bukiet w kolorze krwi.
Podniosła wzrok, ich spojrzenia spotkały się. Zaśmiała
się niskim, czarującym śmiechem. Wydało mu się, że ją
pamięta; przed oczyma przesunęły mu się obrazy
z przeszłości, ale znikły, zanim zdążył się im przyjrzeć.
- Wspaniała, prawda? - odezwał się z podziwem
Tom. - Zastanawiam się, czy to jego córka.
- Czyja?
- Księcia Alessandro Falcone. Mówią, że jest dum
ny jak sam Lucyfer, ale dziś jego pałac jest otwarty dla
wszystkich, tak twierdzi Luigi. Wybierzemy się?
Jethro zawahał się przez chwilę.
- Jutro musimy wyruszyć z samego rana.
- Do diabła z tym. Nie bądź zrzędą. Przecież to
ostatni dzień karnawału.
Jethro uśmiechnął się. Tom Fenton miał dopiero
siedemnaście lat i był szalonym młodzieńcem gotowym
jak najpełniej wykorzystać włoskie wakacje przed
powrotem do rygorów uniwersyteckiego życia.
11
[ Pobierz całość w formacie PDF ]