[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAŁ PIERWSZY
W South Beach zawsze coś przykuwało uwagę.
Zawsze.
PlaŜa była rozmigotana, balsamiczna, promieniu-
jąca słońcem w dzień, a światłem neonów w nocy.
Bogaci i piękni bawili się tam, a inni ich podziwiali.
Skrzyła się blaskiem, oferując ucztę dla oczu, plotki,
skandale, i do tego korki na przyległych ulicach.
Niemal nagie ciała, które były piękne. I niemal nagie
ciała, które wcale nie były tak piękne.
Bywały tam modelki, rockmani, wrotkarze, rowe-
rzyści, niedoszli surferzy (pokazaliby, co potrafią,
gdyby tylko była fala), gwiazdy MTV, ludzie starzy i
młodzi.
Tego wieczoru działo się nawet coś więcej.
Jeden z największych i najbardziej prestiŜowych
turniejów tańca na świecie miał się odbyć w znanym
hotelu przy skrawku piasku zwanym Miami Beach.
Przybyła tu takŜe Lara Trudeau.
Wirowała, frunęła w powietrzu, cudowna, mieniąca
się kolorami, kwintesencja gracji.
Była, całkiem po prostu, piękna w ruchu.
Demonstrowała wdzięk i perfekcję, jaką tylko nielicz-
ni mogliby próbować osiągnąć. Miała wszystko; dar
5
oddawania unikatowego charakteru kaŜdego tańca,
twarz zawsze harmonizującą z muzyką, uśmiech, który
nigdy nie zawodził. Sędziowie przyznawali, Ŝe trudno
im patrzeć w dół i oceniać pracę stóp, a jeszcze trudniej
obserwować inne pary, poniewaŜ jej uśmiech zniewa-
lał tak, Ŝe zapominali o swoich obowiązkach. Dodawa-
li ze skruchą, Ŝe nie oceniają innych par tak skrupulat-
nie, jak powinni. Lara była po prostu tak piękna i
przykuwająca uwagę, tak doskonała, Ŝe nie odrywali
od niej wzroku.
Ten wieczór nie stanowił wyjątku.
W gruncie rzeczy Lara tańczyła jeszcze piękniej niŜ
zwykle, bardziej uwodzicielsko, magicznie. DraŜniła
zmysły, hipnotyzowała, budziła do Ŝycia, zachwycała,
podniecała i koiła.
Zajmowała parkiet sama, to znaczy tylko ze swoim
partnerem, Jimem Burkiem. W finałach pary wystę-
powały indywidualnie, Lara prezentowała więc swo-
bodnie gibkie ciało w barwnej balowej sukni. Jim, choć
utalentowany, wydawał się zaledwie dodatkiem.
Ci, którzy ją kochali, patrzyli z zachwytem, ci,
którzy nią gardzili - z zawiścią.
Shannon Mackay, obecna szefowa KsięŜycowej
Sonaty, niezaleŜnego studia, w którym Lara rozpo-
częła karierę, a obecnie czasami uczyła, obserwowała
ten taniec z mieszanymi uczuciami i z cierpkim roz-
bawieniem. Nie przyznałaby się, czy uwielbia Larę,
czy nią pogardza. Z pewnością nie odmawiała jej
jednak talentu. Lara wyróŜniała się nawet wśród naj-
większych mistrzyń tańca na całym świecie.
- Jest po prostu niewiarygodna - zauwaŜyła na
głos.
Zajmujący przy niej miejsce Ben Trudeau, były mąŜ
Lary, prychnąl:
- Ach tak, dobre słowo, niewiarygodna.
6
Jane Ulrich, która przeszła do półfinału, ale potem
jak zwykle odpadła w konkurencji z Lara, odwróciła
się do Bena z promiennym uśmiechem.
- Och, Ben, przestań się juŜ boczyć. Ona jest nie
z tej ziemi.
Shannon się uśmiechnęła. Jane sama wypadła
wspaniale; szczupła i zgrabna, w szkarłatnej sukni do
walca kontrastującej z ciemną karnacją, wirowała jak
migoczący płomień.
-
Ja tam wolę występować z tobą. - Partner Jane,
Sam Railey, lekko ścisnął jej ramię. - Ty, kochanie,
zawsze tańczysz z kimś. Lara wykorzystuje partnera
tylko jako oparcie.
-
Ale jest olśniewająca, naprawdę olśniewająca
- interweniował Gordon Henson, właściciel studia.
To on pierwszy uczył Larę i miał powody do dumy.
- Spójrzmy prawdzie w oczy, gdyby ta złośliwa
małpa napotkała na drodze zwłoki przyjaciółki, tylko
by przez nie przeskoczyła, Ŝeby nie marnować czasu
- stwierdził Justin Garcia, jeden z nowych specjalistów
od salsy.
Rhianna Markham, takŜe zawodniczka, roześmiała
się z zadowoleniem.
- Daj spokój, Justin, nie maskuj prawdziwych
uczuć.
Shannon rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie i szep-
nęła:
- Ciszej, wokół jest pełno naszych uczniów.
Rzeczywiście. Dotarli na turniej z łatwością, gdyŜ
hotel od South Beach, gdzie działało studio, dzieliło
tylko parę kroków. Studio jako miejsce nauczania było
solą w oku konkurentów, takŜe ze względu na
połoŜenie. Nie tylko miało świetną lokalizację w gęsto
zaludnionej okolicy, ale w dodatku mieściło się nad
klubem, który w ostatnich latach stał się
7
bardzo modny. Wynikało to z faktu, Ŝe kupił go
charyzmatyczny młody przedsiębiorca latynoamery-
kański - Gabriel Lopez - który tego wieczoru równieŜ
siedział na widowni, Ŝeby kibicować przyjaciołom.
Konkurs obserwowali teŜ uczniowie. Nie przepuścili
okazji obejrzenia w tańcu najlepszych z najlepszych.
- Ona jest zachwycająca!
Rhianna wykrzyknęła te słowa, posyłając Shannon
porozumiewawcze spojrzenie. Shannon nie mogła po-
wstrzymać uśmiechu.
Wtedy usłyszała szept Gordona:
- To ty powinnaś tam być. Jesteś jeszcze bardziej
zachwycająca.
Pokręciła głową.
- Lubię uczyć, a nie startować w turniejach.
-
Tchórzysz?
Uśmiechnęła się.
-
Wiem, kiedy jestem bez szans.
-
Ty? Nigdy - odpowiedział, ściskając jej dłoń. Na
parkiecie Lara wykonała kolejny doskonały
wyskok. Osuwała się teraz spiralnie wzdłuŜ ciała
partnera, w perfekcyjnej harmonii z muzyką.
Shannon poczuła, Ŝe ktoś dotknął jej ramienia.
Zrazu nie zwróciła na to uwagi. Uczniowie, nau-
czyciele, amatorzy, zawodowcy, dziennikarze i inni
widzowie wypełniali szczelnie kaŜde wolne miejsce,
wszyscy nieco się rozpychali, Ŝeby lepiej widzieć.
Poczuła ponowne dotknięcie. Tym razem zmarsz-
czyła brwi i na wpół się odwróciła. Poza obrębem jasno
oświetlonego parkietu w sali panował półmrok. Nie
zorientowała się, kto jej przeszkadza, mógł to być kel-
ner we fraku. Dziwne. Kelnerzy, sędziowie i wielu z za-
wodników nosili tego wieczoru niemal identyczne
stroje.
- Tak? - zapytała zdziwiona.
8
-
Jesteś następna - powiedział.
-
Następna?
MęŜczyzna, którego twarzy właściwie nie dostrzeg-
ła, juŜ się oddalił. Musiał się pomylić. Nie uczest-
niczyła w konkursie.
- Och! - krzyknęła cicho Jane. - Ona jest niesamo
wita!
Shannon zwróciła wzrok na parkiet, zapominając o
człowieku, który ją z kimś pomylił. Nie miało to
zresztą znaczenia. Ktokolwiek występuje następny, z
pewnością doskonale o tym wie i teraz czeka, usiłując
opanować tremę. Wejście na parkiet zaraz po Larze nie
było łatwym zadaniem.
- Jest doskonała - przyznał Ben. - KaŜdy jej krok
to arcydzieło.
Lara Trudeau nagle wdzięcznie znieruchomiała.
Dłonie o pięknych długich palcach i błyszczących
paznokciach opadły w dramatycznym geście na lewą
pierś. Stała tak przez chwilę przy dźwiękach wiedeń-
skiego walca, słodkiego jak chłodne wieczorne powiet-
rze przepojone zapachem kwiatów.
Po chwili, takŜe z wdziękiem, upadła.
Upadła równie elegancko, jak tańczyła, ułoŜyła się
malowniczo na parkiecie. Kiedy jej głowa dotknęła
podłogi, zamarła w bezruchu.
-
Nie miała tego w programie - szepnął Gordon do
Shannon.
-
Rzeczywiście. - Shannon zmarszczyła brwi. - Jak
sądzisz, dodała tę figurę w ostatniej chwili, Ŝeby
uzyskać dramatyczny efekt?
-
Jeśli tak, to juŜ trochę przesadza - odparł Gordon,
obserwując ze zdziwieniem parkiet.
Publiczność całkowicie ucichła. Potem, gdy rów-
nieŜ Jim Burkę znieruchomiał i stał nad Lara, zerwała
się burza oklasków.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • audipoznan.keep.pl