Aby rozpocząć lekturę kliknij na taki przycisk
■
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
@literaturaf
KLIKNIJ TUTAJ
HENRYK HEINE
POEZJE WYBRANE
WYDAWNICTWO TOWER PRESS GDAŃSK 2002
1
Z PIEŚNI (1817-1821)
2
Z PIEŚNI
l. OTO JEST STARY Z BAJKI LAS 2
Das ist der alte Marchenwald
Oto jest stary z bajki las: Lipy zapachem trysły! Księżyca przecudowny blask czaruje moje zmysły.
Szedłem przed siebie, a gdym szedł, zabrzmiały w górze drzewa; to miłość i niedole jej słowiczy chór opiewa.
Opiewa miłość i jej łzy,
i uśmiech, co tak łudzi,
tak smutno się cieszy, tak śmieje wśród łkań,
aż dawny sen się zbudził
Szedłem przed siebie, a gdym szedł, zamek przede mną staje: na wolnym miejscu wielki gmach wierzchołkiem niebo kraje.
Zabite okna, pustka w krąg, żałoba tak ponura, że chyba tylko cicha śmierć w odludnych mieszka murach.
U bramy zamku leżał Sfinks: Strach z Żądzą na połowę. Lwie ciało i pazury miał,
j
kobiecą pierś i głowę.
Piękna kobieta! Biały żar w jej wzroku - żądz płomienie, a uśmiech w łuku niemych warg i ciche przyzwolenie.
Słowik tak słodko śpiewał wciąż, nie miałem sił ni woli - Ucałowałem piękną twarz i byłem już w niewoli.
Posąg z marmuru począł żyć, kamień zajęczał tkliwie. Pił pocałunki moje Sfinks chciwie i pożądliwie.
I wypił ze mnie prawie dech. Na koniec rozpalony me biedne ciało w objęcia wziął i szarpał lwimi szpony.
Cudowna męka - rozkoszny ból! Rozkosz i ból - niepojęte! Bo kiedy usta niosą szał, pazury drą przeklęte - - -
A słowik śpiewał: - Sfinksie mój! Miłości! Cóż to znaczy, że mieszasz do rozkoszy swych mąk tyle i rozpaczy? -
O piękny Sfinksie! Rozwiążże zagadkę tę tajemną, o której ja już tysiąc lat rozmyślam nadaremno - - -
4
2. ŚNIŁEM JA MIŁOŚĆ 3
Mir traumte einst von wildem Liebesgluhn...
Śniłem ja miłość jak pożar okrutną, mirty - rezedy - piękną w lokach głowę. I wargi słodkie śniłem - z gorzkim słowem, i pieśni smutne pod melodię smutną.
Zbladły i znikły sny moje jak dymy; znikła najdroższa moja mara senna. Zostało tylko, co dusza płomienna w te miękkie niegdyś przetopiła rymy.
Tyś mi została, sieroca ma pieśni! Dziś i ty uleć w ślad za zgasłym śnieniem. A gdy je spotkasz - pozdrów je mym tchnieniem: Wiatr ślę cieniowi, co jak wiatr się prześnił.
5
3. SAMOTNIEM WŚRÓD DRZEW CHODZIŁ
Ich wandelte unter den Baumen...
Samotniom wśród drzew chodził, zgryzoty nosząc swe, gdy stary sen mój jak złodziej do serca wśliznął się.
Któż wam to słówko w chmur ciszy podszepnął, ptaszęta z pól? Zamilczcie, gdy serce usłyszy, dawny dosięgnie je ból.
- Szła młoda stąd dziewczyna śpiewając je wśród kniej. Złowiliśmy, ptasia drużyna, to złote słówko jej. -
Zatajcie tę pogłoskę, przebiegłe ptaszki z głusz. Chciałyście skraść mi mą troskę - Nikomu nie ufam już.
6
4. KOCHANIE, SWĄ RĄCZKĘ NA SERCE ZŁÓŻ ME
Lieb Liebchen, leg's Handchen aufs Herze mein...
Kochanie, swą rączkę na serce złóż me - Ach! słyszysz, jak puka w komórce na dnie? Tam warsztat ma cieśla okrutny i zły, co trumnę mi robi na wieczne me sny.
Tak klepie i stuka - dniem, nocą, takt w takt, już sen mnie przez niego odleciał od lat. O śpiesz się, mój cieślo - kończ, mistrzu, swój stuk, bym wkrótce już cicho i długo spać mógł.
7
5. ODJAZD 4
Warte, warte, wilder Schiffsmann.
Czekaj, czekaj, mój żeglarzu, zaraz siądę w łódkę twą; wpierw dwie panny żegnać muszę: Europę, no i ją.
Krwi strumieniu, płyńże z oczu, z ciała płyń najkrwawsza z strug, abym własną krwią gorącą me cierpienia spisać mógł.
Ej, kochanie, cóż to dzisiaj przed mą krwią cię chwyta strach? wszak patrzyłaś długie lata, gdym krwią brocząc stał we łzach!
Czy pamiętasz piosnkę starą, jak się wąż na sposób wziął i przez jabłka dar fatalny przodków naszych w nędzę pchnął?
Wszelkie zło pochodzi z jabłka: Ewa w nim przyniosła śmierć, Eris w Troję pożar wniosła, ty - i żar, i śmierć w mą pierś.
8
6. W IMIONNIKU
Anfangs wollt' ich fast verzagen.
Zrazu szał się zmysłów imał: Nie przeniosę - sił mi brak! No i przecieżem wytrzymał - Ale mnie nie pytaj: jak?
9
7. NA STATKU
Ich standgelehnet an den Mast..
Stałem o wielki wsparty maszt i rachowałem fale. Żegnaj mi, piękny kraju mój! Mnie okręt niesie dalej.
Mijałem mej kochanki dom, blaski się w szybach gonią; choć wypatrzyłem oczy swe, nikt mi nie skinął dłonią.
O łzy! przestańcie płynąć z ócz, bo ślepcem będę wreszcie. Nie pęknij, chore serce me, od zbyt bolesnej treści.
10
8. POŻEGNANIE
Schone Wiege meiner Leiden
Piękna cierpień mych kołysko, Piękny ciszy mojej grobie, Piękne miasto 5 - koniec z nami! „Żegnaj" wołam dziś ku tobie.
Żegnaj mi, ty święty progu, kędy luba ma stąpała. Żegnaj mi, ty miejsce święte, gdzie mi siebie ujrzeć dała.
Obym był nie spotkał ciebie, piękna duszy mej władczyni! Nigdy by się to nie stało, co mnie dziś tak nędznym czyni.
Nigdym ciebie nie chciał wzruszać anim błagał twej miłości; chciałem tylko wieść mój żywot w twoim tchnieniu, w twej bliskości.
Przecie mnie gorzkimi słowy precz wyganiasz w cudzą stronę. Obłęd miesza moje zmysły, a me serce rozkrwawione.
O kij wsparłszy się wędrowny pójdę stopy znużonemi - Aż steraną złożę głowę w zimny grób w dalekiej ziemi.
11
9. TĘSKNOTA
Jedweder Geselle, sein Madel am Arm.
Wziął chłopiec pod ramię dziewczątko swe hoże i chodzą w lipowej alei; a ja samiuteńki, o pożal się Boże, wciąż włóczę się sam, bez nadziei.
Ból serce mi ściska i smutek ćmi oko, gdy inny z kochaniem się pieści. A mam ja kochankę też pełną uroków, co mieszka w dalekim stąd mieście.
Przez rok już niejeden znosiłem tę mękę, lecz dłużej tak cierpieć nie mogę; zaciskam tłumoczek i biorę kij w rękę, w wędrowną zapuszczam się drogę.
Niejednych sto godzin w wędrówce mi spłynie, aż miasto zobaczę niemałe; nad rzeką rozbłyska, w nadmorskiej krainie, trzy wieże wzwyż pną się zuchwałe.
Tam skończę wnet moją miłosną udrękę, a radość mi serce zaleje. I będę też chodził z najmilszą pod rękę przez wonne lipowe aleje.
12
10. GDY JESTEM U MEJ LUBEJ BOKU
Wenn ich bei meiner Liebsten bin...
Gdy jestem u mej lubej boku, serce rozchyla się jak kwiat, i w mądrość czuję się bogaty, i pytam, co kosztuje świat.
Lecz kiedy z jej łabędzich ramion odejść znów muszę rad nie rad, to znika całe me bogactwo i jestem biedny jak ten dziad.
13
11. CHCIAŁBYM JA ME PIOSENKI
Ich wollte, meine Lieder...
Chciałbym ja me piosenki zamieniać na kwiatuszki i słałbym je pachnące pod nosek mej dziewuszki.
Chciałbym ja me piosenki zamieniać w całowania, i słałbym je tajemnie na liczko mego kochania.
Chciałbym ja me piosenki zamieniać w drobne groszki. Zrobiłbym zupkę grochową na obiad dla pieszczoszki.
14
12. DEDYKACJA 6
Mit Rosen, Cypressen und Flittergold..
Różami, cyprysem i szychu pozłotą
ozdobić bym pragnął powabnie tę oto
książeczkę, jak zdobią trumienki,
i złożyć w niej moje piosenki.
O, gdybym i miłość mógł skryć tu bezgłośnie!
Na grobie miłości spokoju kwiat rośnie.
Rozkwita, ktoś zrywa go sobie -
Lecz mnie on zakwitnie, gdy będę sam w grobie.
Tu dzisiaj są pieśni, tak niegdyś gorące jak lawy strumienie z trzew Etny płynące: wszak z serca mi głębin wytrysły błyskania miotając i iskry.
Dziś leżą tu nieme i jakby umarłe. Skostniały, a chłody już kolor z nich starły. Lecz w dawnej ożyją znów łunie, gdy miłość nad nimi przefrunie.
A często przeczucie już w sercu mym głosi. że kiedyś te pieśni miłości duch zrosi, gdy książkę w swe ręce dostanie tam, w kraju, me drogie kochanie.
Rozwiążą się wtedy piosenek mych czary, popatrzy na ciebie literek rząd szary, popatrzy w twe oczy błagając nadziei, i tchnienie miłości z ich szeptu powieje.
15
WIDZIADŁA SENNE (1817-1821)
16
WIDZIADŁA SENNE 7
l. DZIWNY SEN 8
Ein Traum gar seltsam schauerlich...
Myślę o dziwnym, strasznym śnie: ubawił i przeraził mnie. Niejeden obraz dzisiaj jeszcze gwałtowne w sercu budzi dreszcze.
Był w śnie tym ogród: istny raj! Wesoło w ścieżek wszedłem maj, patrzyło na mnie kwiatów wiele, i radość czułem, i wesele.
Ćwierkanie ptasząt szło od drzew, zewsząd miłosny tętnił śpiew; czerwone słońce w złota żarze pstro malowało kwiatów twarze.
Z ziół płynie balsamiczna woń, łagodny wietrzyk pieści skroń, wszystko się mieni, wszystko śmieje i wspaniałością promienieje.
Pośrodku tych kwiatowych grząd studnia z marmuru, wody prąd. Wtem patrzę: dziewczę piękne, świeże, skrzętnie w niej białą szatę pierze.
Liczko jej słodkie, miły wzrok, głowa z obrazka, jasny lok; a gdy tak patrzę, to dziewczyna,
17
choć obca, kogoś przypomina.
Piękne dziewczątko śpieszy się, a z warg jej dziwna pieśń się rwie: „Bież, strużeczko, szybko bież, płótno moje czysto pierz!"
Podchodzę tam, skąd śpiew ten brzmi, i mówię szeptem: „Powiedz mi, ty, któraś w piękność tak bogata, dla kogo jest ta biała szata ?"
A ona rzecze: „Już się zbrój, śmiertelny dla cię piorę strój!" A ledwo to wypowiedziała, jak piana prysła zjawa cala.
Czar dalej trwa. I widzę wnet, żem w las ponury, dziki wszedł; pod niebo szumią drzew korony, stoję zdumiony - zamyślony.
Aż słucham... głuchy jakiś huk, jakby dalekich siekier stuk; przedzieram się przez gąszcz, przez pnie i na polanie staję w śnie.
W pośrodku, gdzie zielony zrąb, rósł tam potężny, wielki dąb; i patrz, tu piękna ma dziewczyna toporem dębu pień podcina.
I raz po razu pada cios, świszczy siekiera, dźwięczy głos: „Hej żelazo, błyszcz a lśnij, skrzynię z dębu prędko zbij!"
Podchodzę tam, skąd śpiew ten brzmi, i mówię szeptem: „Powiedz mi, dziewczątko moje z słodką minką, co poczniesz z tą dębową skrzynką ?"
18
A ona rzecze: „Czasu brak, trumnę dla ciebie zbijam tak - A ledwo to wypowiedziała, jak piana prysła zjawa cała.
Jak wrzosowisko czy pas łąk daleka, łysa równia w krąg; i nie wiem, co się ze mną działo, gdym wszedł tam, z trwogi drżąc niemało.
Gdy się tak błąkam jakiś czas, dostrzegam białej smugi pas; więc śpieszę tam, już blisko stoję, i patrz! to znów jest dziewczę moje.
Biała dziewczyna zgięta wpół kopie na polu wielki dół; ledwiem się na nią spojrzeć ważył: Groza w tej pięknej była twarzy.
Piękna dziewczyna śpieszy się,
a z warg jej dziwna pieśń się rwie:
„Rydlu ostry, dobrze bierz, wygrzeb jamę w głąb i wszerz".
Podchodzę tam, skąd śpiew ten brzmi, i mówię szeptem: „Powiedz mi, chciej mi, o piękna, wytłumaczyć, co dół ten tutaj może znaczyć ?"
A ona rzecze: „Zmilknij raz! Grób wykopałam ci w sam czas" - I ledwie dziewczę to wyrzekło, rozwarł się naraz dół jak piekło.
A skórom spojrzał w jamy głąb, przebiegł me ciało straszny ziąb i w czarną grobu noc runąłem, choć żyw -
i ze snu się ocknąłem.
19
2. RAZ W SŁODKIM ŚNIENIU
Im sussen Traum, bei stiller Nacht..
Raz w słodkim śnieniu, cichą nocą, zaklęta czarodziejską mocą ta, która dla mnie wszystkim była, w komnatce mojej się zjawiła.
Spoglądam na jej postać drogą, a ona się uśmiecha błogo; pod tym uśmiechem serce wzbiera, a z ust się burza słów wydziera:
- Weź precz, weź wszystko, co jest moje,
0 nic, najdroższa, już nie stoję, lecz swego nie szczędź mi kochania z północy aż do kurów piania. -
A ona patrzy osobliwie, słodko, serdecznie i tęskliwie,
1 mówi dziewczę pełne czaru:
- Zbawienie swoje mi ofiaruj! -
- Miłe me życie, krew mą młodą dałbym z radością i pogodą
za ciebie, luba, jeśli trzeba, lecz za nic się nie zrzeknę nieba. -
Chybkie me słowo brzmi dobitnie, ale jej piękność rośnie - kwitnie - I ciągle mówi pełna czaru:
- Zbawienie swoje mi ofiaruj!
Głucho to słowo w uszach dźwięczy i w duszy mej najgłębsze wnętrze rzuca mi całe ognia morze, a pierś oddychać już nie może.
Były wpierw białe duchy z nami
20
w złocistych gloriach nad głowami, a teraz wdziera się i spada czarnych koboldów zła gromada.
Te z aniołami się zmagają i precz anioły moje gnają; na koniec i ta czarna rzesza w mgle się rozpływa, z mgłą się miesza
Radbym w rozkoszy już utonął, w ramionach trzymam uwielbioną; tuli się do mnie jak sarenka, lecz płacze, że aż serce pęka.
Ma luba płacze; znam przyczyny, całuję usta jak maliny. - Pohamuj, luba, łez twych zdroje, Pójdź, miła, w żar miłości mojej!
Pójdź, miła, w pożar mej miłości - Wtem mróz przeniknął krew i kości, trzęsie się ziemia, grunt się chwieje a u stóp moich przepaść zieje.
I z tej przepaści czarnej głębi znowu się czarna chmura kłębi! Luba gdzieś znikła z ramion moich, ja samiuteńki wśród mar stoję - - -
Wije się wokół, w tańcu skręca czereda czarna, potępieńcza; napiera na mnie, chwytać mnie chce, a śmiech szyderczy uszy łechce.
Coraz się koło zwęża, skraca i straszna nuta brzęcząc wraca: Za to, żeś oddał swe zbawienie, chodzie na wieczne potępienie!
21
3. WESELE 9
Nun hast du das Kaufgeld, nun zogerst du doch.
Już okup masz teraz, a zwlekasz z tym jeszcze -
Więc po cóż tak zwlekasz, mój druhu złowieszczy?
wszak siedzę czekając, komnatka sprzątniona i północ się zbliża - a gdzież narzeczona?
Niedobre wietrzyki z cmentarza powiały. Hej! czyście mej lubej tam gdzieś nie widziały? A wokół mnie larwy kształtują się mgliste, dygają kły szczerząc: - Tak, tak jest, zaiste! -
No, wyłaź od razu z swą misją poselską, hultaju, odziany w liberię diabelską! - Ach, państwo się moi meldują z paradą, że wkrótce tu w smoczym zaprzęgu przyjadą. -
Ty, siwy człowieczku, o mistrzu mój zmarły! A po cóż twe kroki aż tutaj dotarły? On patrzy w milczeniu smutnymi oczyma i głową potrząsa, i już go tu nie ma.
Cóż łasi się skomląc kudłaty towarzysz? Cóż kotu czarnemu tak oko się jarzy? Cóż wyją te wiedźmy z włosami na wietrze? Cóż piosnka mej niańki kołysze powietrze?
Dziś, nianiu, z tą piosnką siedź w domu przy krosnach, minęła już bajęd epoka radosna; ja dzisiaj obchodzę weselne me fety - no, patrzże, już z gośćmi zjeżdżają karety.
Witajcie, panowie! toż to wyśmienicie, że w ręku, miast kłaków, swe głowy nosicie! Witajcie, dyndalscy odcięci z szubienic! Wszak wiatr już nacichnął, więc czemuż spóźnieni?
Zlatuje też stara na miotle babinka -
22
Ach! matko, błogosław twojego dziś synka! Jej usta zadrżały, zabłysła twarz blada: - Na wieków wiek. Amen! - mateczka powiada.
Dwunastu muzyków-chudzielców się wciska, za nimi omackiem oślepła harfistka10. A błazen nie szczędząc barwnego kaftana grabarza umarłych wniósł tu „na barana".
Dwanaście zakonnic w podskokach nadchodzi; kaprawa rajfurka tym tanom przewodzi. A klechów dwunastu z lubością bezczelną pieśń gwiżdże plugawą na nutę kościelną.
Hej ty, tandeciarzu, cóż drzesz się jak piany? Wszak na nic mi w piekle twój płaszczyk futrzany. Tam pali się darmo i ciągle, i wiele, a opał - to książąt i dziadów piszczele!
Kwieciarki są tutaj garbate i krzywe,
a każda koziołki wywraca straszliwe.
Ej! sowie wy twarze i nóżki szarańczy,
niech zmilknie chrzęst żeber, gdy któraś z was tańczy!
Zaprawdę, że całe rozprzęgło się piekło i z szumem, z hałasem tu do mnie uciekło! Już walca straceńców grajkowie zagrali - - Psst... cicho! wnet luba pojawi się w sali.
Bądź cicho, hołoto, lub fora ze dwora! Słów własnych nie słyszę, do wrzasków nie pora! - Pst! czy to wóz jakiś turkocze w pobliżu? Gosposiu! otwierajże bramę, a chyżo!
Ach, witaj mój skarbie, jak się masz kochana? Ach, witaj pastorze, tu miejsce dla pana! (Pan pastor ma końskie kopytka i chwościk) Ach, wasza wielebność, jam sługa waszmości!
Wybranko, cóż stoisz tak niema i blada ? Pan pastor już mówkę do ślubu układa;
23
zapłata być musi i krwawa, i ważka,
lecz idzie o ciebie, więc wszystko jest fraszka.
Uklęknij, wybrana, przy moim tu boku! - Uklękła i pada - o szczęsny wyroku - na serce mi pada, na pierś mą wezbraną, w objęciach ją trzymam rozkoszną, kochaną.
Jej włosy złociste okryły nas dwoje, jej serce tam bije, gdzie serce drży moje; z rozkoszy, z żałości tak biją szalone i lecą gdzieś w górę w niebieskie regiony - -
Dwa serca pływają po szczęścia jeziorze w górnościach, gdzie święte królestwo trwa boże. Na głowy zaś nasze - jak głownię, co płonie, piekielna potęga pokładła swe dłonie.
To ciemny syn nocy sam tutaj się stawił, by księdza udawał i ślub błogosławił. I mruczy formuły z okrutnej swej księgi - bluźnierstwem modlitwa, a klątwą przysięgi.
I kracze coś dziko, i syczy, i wyje jak morze, gdy szumi, jak piorun, gdy bije - Wtem błysło, i jasność niebieska spłonęła. - Na wieków wiek. Amen! - mateczka szepnęła.
24
4. GRAJEK NA CMENTARZU 11
Ich kam von meiner Herrin Haus...
Gdym pani mej opuszczał próg, obłęd mnie gnał wśród nocnych trwóg, a gdym cmentarną mijał bramę, groby skinęły na mnie same.
Od grobu grajka błysnął znak (Czy to się księżyc srebrzy tak?) Aż tu szept: „Bracie, przyjdę zaraz!" I wstaje z grobu mglista mara.
Wszak to jest grajek nasz sprzed lat, co na kamieniu teraz siadł i szybko struny cytry trąca - Pieśń płynie głucha, przejmująca:
Ej, znacież jeszcze stary śpiew, co w piersiach nam rozżarzał krew, wy, struny, zmęczone łzami? Anioły zwą go szczęściem nieb, szatanom - to piekielny chleb, a ludzie zwą go kochaniem - - -
Ledwie tych słów ostatni ton przebrzmiał, z otwartych grobów łon wietrznych postaci tłum wychodzi i wokół grajka tak zawodzi:
O miłości, twoja moc tu nas w łoże położyła, ziemią oczy nam przykryła - cóż nas wołasz w ciemną noc?
Tak wyje coś dziwnie i płacze, i łka, i szumi coś w tłumie, i kracze, i gra, i rzesza szalona już grajka okrąża, a grajek się w dzikiej muzyce pogrąża:
25
Brawo, brawo, wiwat szał! Jak to miło,
że was tyle tu przybyło, gdym czarowne hasło dał!
Ciężko tak o każdej dobie, jak mysz, cicho leżeć w grobie, więc dziś podweselmy sobie!
Między nami -
spójrzcie tylko, czyśmy sami? - W życiu byliśmy głupcami, gdy nas trawił, gdy nas żarł namiętności żar.
Dzisiaj trzeba nam zabawy, mów więc każdy, kto łaskawy, co ci zgubą było - mów!
jak cię zmógł, zwalił z nóg ten miłosny łów.
Wraz z koła wyskoczy chudziutki człeczyna tak lekko jak wietrzyk i nucić poczyna:
Byłem sobie krawczyk prawy z igłą, z nożycami, zawsze rączy, zawsze żwawy - z igłą, z nożycami.
Aż raz przyszła majstra córa z igłą, z nożycami, w samo serce mnie ukłuła igłą, nożycami.
Od śmiechu się trzęsie wesoła gromada, wtem drugi wystąpił i cicho zagada:
Sam Rinaldo Rinaldini,
26
12
Schinderhanno , Orlandini, a szczególnie Karol Moor to był kiedyś dla mnie wzór.
A kochałem - powiem szczerze - tak jak tamci bohaterzy, najpiękniejszą z wszystkich dziew. W głowie mi huczała krew.
Podczas wzdychań i gruchania miłość rozum mi przesłania, tak żem palce w kieszeń pchał, gdzie mój sąsiad grosze miał.
Zaś policjant znów się gniewał, gdym tęsknoty łzy wylewał w tej chusteczki biały płat, com ją sąsiadowi skradł.
I jak zbirów zwyczaj każe, cicho mnie ujęły straże, a więzienia piękny dom dał przytułek moim snom.
Mając serce marzeń pełne, długi czas tam tkałem wełnę, aż Rinalda przyszedł cień i wziął duszę w pewien dzień.
Od śmiechu się trzęsie wesoła gromada, gdy trzeci, ze szminką na twarzy wypada:
Scenicznych desek byłem królem, amantów grałem, to mój fach. Bogowie! - raz wołałem z bólem, to znowum rzewnie wzdychał: Ach!
Mortimer ze mnie był wspaniały, a piękna Maria przy mnie tuż. Lecz moich znaków zrozumiałych pojąć nie mogła ani rusz.
27
Raz, gdy mnie rozpacz straszna bierze: Ty święta! - wołam z wszystkich sił, za sztylet chwytam, w pierś mą mierzę - Za mocnom trochę ostrze wbił.
Od śmiechu się trzęsie wesoła gromada, wtem w białej czapeczce ktoś czwarty wypada:
Z katedry coś stary profesor tam ględził, on ględził, mnie sen sklejał oczy - O! stokroć bym wolał te chwile przepędzić przy jego córeczce uroczej.
Tak słodko z okienka swą główką mi kiwa, mój kwiatek, me szczęście świetliste! Lecz kwiat ten nad kwiaty przed nosem mi zrywa bogaty, wychudły filister.
Więc lubej i łotrom bogatym złorzeczę i mieszam truciznę w kieliszku, i piję ze śmiercią „na ty". Ona rzecze:
13
„Fiducit , Freund Hein me nazwisko".
Od śmiechu się trzęsie wesoła gromada, wtem piąty, ze stryczkiem na szyi, wypada:
Przy stole pan hrabia pił wino, lśnił złotem, a pysznił się córką i drogim klejnotem. Cóż mi tam, grafiątko, po twoim klejnocie? Córeczka twa warta jest więcej niż krocie.
Już spali, zamknięci na rygle i zamki, a służby hałastra czuwała u klamki; lecz cóż mi twa służba, twe rygle i zamki? Ja mknę po drabinie do mojej kochanki.
Ku oknu mej lubej tak ufnie się wspinam, wtem słyszę, że ktoś mnie gdzieś w dole przeklina: „Hej, hola, łotrzyku, chcę być przy robocie, ja także się kocham w mym drogim klejnocie".
28
Tak szydzi pan hrabia i wkrótce mnie chwyta, już z krzykiem wypada i służba, i świta. „Nie jestem złodziejem! Do czarta precz, dranie! Jam tylko chciał wykraść me słodkie kochanie".
Lecz nic nie pomoże, ni mowa, ni rada. Ktoś szybko mi stryczek na szyję zakłada; a słońce, gdy weszło, zdziwiło się wielce, żem dyndał na haku jak zwykli wisielec.
Od śmiechu się trzęsie wesoła gromada, wtem szósty, co głowę niósł w ręku, tak gada:
Mnie miłość znów wygnała raz na polowanie, z strzelbą, w las. Wtem głuchy chrobot słyszę skądś, to woła kruk: Łeb ściąć - łeb ściąć!
O, gdybym choć gołąbka miał, zaraz bym zdobycz lubej dał! Tak myślę, a mój wzrok i słuch śledzi w gęstw...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]