Wioletta Kowalczyk
Próby obrony moralności Heleny w tradycji greckiej
Tradycja homerycka – piękna skruszona grzesznica
Helena w tradycji homeryckiej została uprowadzona przez Aleksandra do Troi bez swojej zgody. Do jej pojawienia się na statku odpływającym od spartańskich brzegów doprowadził nie przymus fizyczny, jak moglibyśmy sądzić, ale wola Afrodyty. Bowiem ze względu na dzieje swego rodu, Helena pozostaje z boginią w pewnym związku o specyficznym charakterze, który sprawia, że jest nie tylko jej wybranką, ale także pokorną służebnicą wyczuloną na życzenia swojej opiekunki. Zatem działania Heleny uzależnione od wyborów Afrodyty, przynajmniej przez pewien czas, pozostają w sferze nieświadomości głównej bohaterki. Nie jest ona ofiarą bezwolną, dała się uprowadzić, ale „nie będąc sobą”, pod wpływem uroku bogini. Gdy działanie owego czaru przeminęło, Helena uświadomiła sobie z całą niszczącą siłą znaczenie i konsekwencje swojego czynu. Oto opuściła ukochanego, dobrego dla niej przez całe życie męża, którego szczególnie podziwiała również ze względu na mężność i szlachetny charakter, pogwałciła święte prawo małżeńskie, jawnie zgrzeszyła, okryła hańbą nie tylko swoją osobę, ale także całą rodzinę. Helena doskonale zdawała sobie sprawę z konsekwencji, jakie poniosą w związku z tym jej bracia, Dioskurowie. Stojąc na murach miasta priamowego, kiedy nie mogła dojrzeć wśród walczących własnych braci, wyraziła przypuszczenie, że Kastor i Polluks w obawie przed wstydem i przymówkami, podobnymi do tych, które są częścią jej codziennego życia w grodzie trojańskim, unikają pola bitewnego.
I dla kogo to wszystko? Wyrzekła się dawnego życia w „świecie czystości i honoru”, jak określa czasy przed wojną w pamięci Heleny Tadeusz Zieliński, dla mężczyzny, którego uważała za tchórza, dla pięknego próżniaka, beztroskiego księcia, na tyle bezmyślnego, albo wygodnego, że, w przeciwieństwie do Heleny, pomimo toczącej się wokół niego od dziesięciu lat wojny, zdaje się nie pojmować powagi sytuacji i zgubnych konsekwencji swojego występku. Z wszystkich wypowiedzi córki dzeusowej jasno wynika, że nie żywi już ona do Aleksandra ani miłości, ani nawet szacunku wykraczającego poza zwyczajowy szacunek pokornej żony wobec swojego męża. Helena tęskni za to bardzo do swojego poprzedniego małżonka, do Menelaosa. Podziwia jego dzielność z murów Troi, ma głęboką nadzieję, że niedługo będzie mogła powrócić w jego objęcia, ku czemu szansy z radością upatruje w zwycięstwie Menelaosa nad Aleksandrem kończącym ich pojedynek. Jednak Afrodyta nie pozwala się spełnić marzeniom Heleny. W rozmowie bogini miłości, która chwilowo przybrała postać starej prządki, i jej ulubienicy padają ostre słowa. Helena buntuje się, drwi z opiekunki, oskarża ją o swoje cierpienia, lecz ta dość szybko okrutną groźbą ucina jej pretensje. Nieszczęsna Helena nie może się realnie przeciwstawić zachciankom Afrodyty, musi na nowo podjąć obowiązki małżonki wybranego dla niej Aleksandra.
To jedyny moment w którym objawia się gwałtowność skrywana w duszy tej pięknej kobiety. W pozostałych scenach Helena ujmuje nas pokorą, żalem za przewiny i determinacją w samoponiżaniu się. Bo i rozmówcy są inni. Helena zdaje sobie sprawę z tego, jaką tragedię sprowadziła jej miłostka i lekkomyślne przybycie na mieszkańców Troi. Jako sprawczyni nieszczęścia i śmierci wielu niewinnych ludzi, nie ma odwagi uskarżać się na swój los i bezduszność zawiadującej nim bogini. W ciągu akcji utworu wielokrotnie wyraża żal, że nie umarła zanim Afrodyta miała okazję wykorzystać moc władania nią, albo chociaż podczas podróży, że nie zginęła nim jej stopa stanęła na trojańskim brzegu. Skrucha Heleny wydaje się szczera, płynąca z głębi serca, a ponieważ zdaje sobie ona sprawę z niemożności przeciwstawienia się woli Afrodyty, uważa jedynie to najdrastyczniejsze rozwiązanie za szansę uniknięcia tragedii, wręcz za rozwiązanie konieczne. Wszystko to czyni z Heleny postać głęboko tragiczną.
Czytelnik współczuje porwanej, uważa ją za usprawiedliwioną, zwłaszcza, jeśli uświadomi sobie, że te wewnętrzne cierpienia Heleny trwają już dziesięć lat. Podobną ocenę moralną jej postaci wyrażają najszlachetniejsi bohaterowie poematu – Menelaos, Priam, Hektor. Zdaje się, że porzucony małżonek nie bierze nawet pod uwagę możliwości, jakoby Helena z własnej woli uciekła z Aleksandrem i mogła być z nim szczęśliwa. Przybył do Troi z jasnym celem – uwolnienia niepocieszonej, skrzywdzonej żony i pomszczenia jej trosk i cierpień. Priam obwinia o wojnę bogów, wobec których, wedle jego mniemania, ludzie są bezsilni. Dla niego Helena, podobnie jak ogół Trojan i Achajów, jest niewinną ofiarą wzajemnych starć pomiędzy bezdusznymi bóstwami, lituje się nad nią i doskonale rozumiejąc jej sytuację na dworze trojańskim otacza synową troską. Stosunek ojca do Heleny odziedziczył Hektor. Wedle jej własnego wyznania na pogrzebie bohatera, oszczędzał jej dodatkowych upokorzeń i nigdy nie powiedział jej złego słowa. Często za to stawał w obronie skruszonej grzesznicy. Również mądrzy starcy zgromadzeni przy Priamie podczas bitwy w księdze trzeciej w pewien sposób sympatyzują ze Spartanką. Nie dziwią się oni, ani nie potępiają Achajów i Trojan, że walczą o tę zjawiskowo piękną kobietę. Co prawda, zaznaczają, że lepiej by było, gdyby wróciła wraz z Menelaosem, lecz w ich słowach nie słychać nawet echa oskarżenia. Jest to „usprawiedliwienie przez piękno”, jak nazwał to Tadeusz Zieliński, zjawisko zupełnie zrozumiałe w świecie helleńskim. Lecz nawet wyrozumiałość tak zacnych postaci nie sprawia, że Helena czuje się usprawiedliwiona sama przed sobą. Jej własny pogląd jest bliższy poglądom pozostałych domowników – dzieci Priama, ich małżonków, służby, Hekabe, a także ludu trojańskiego, któremu jest znienawidzona.
Obraz Heleny w Odysei nie jest już dla czytelnika tak jednoznaczny i czysty. W Helenie spotkanej przez Telemacha na dworze spartańskim nie widzimy cienia dawnej skruszonej grzesznicy. Wojna minęła, Helena wraz z Menelaosem, którego pragnęła ponownie mieć za małżonka, powrócili do domu, więc nie ma już powodów do samoponiżania się i żalu. Wydarzenia spod Troi wspominane są w formie anegdotek nie oddających w pełni dramaturgii sytuacji, co razi i sprawia, że dzisiejsi czytelnicy są zniesmaczeni. Postawa królowej bardziej przypomina beztroską, bezmyślną postawę Parysa, którą wszak tak gorliwie krytykowała, aniżeli jej własną z kart Iliady. Odyseja nie tylko pokazuje nam swoją Helenę w zupełnie innym świetle, ale także każe myśleć o Helenie będącej jeszcze przetrzymywaną w Troi, a więc Helenie Iliady w inny sposób. Z jednej strony rozpoznawszy Odyseusza, nie wydała go, ocalając mu tym czynem życie, ale z drugiej strony cieszyła się z sukcesu misji, chociaż bohater pozbijał niewinnych mężów trojańskich. W Iliadzie zdawała się dobrze rozumieć, jaki kredyt zaciągnęła u Trojańczyków sprowadzając na nich wojnę i zachowywała wobec nich postawę pokorną, tutaj – jest pełna złej woli i zupełnie brakuje jej współczucia wobec niewinnych obywateli miasta. Helena wspomina, jak złorzeczyła Afrodycie za to, że znalazła się w Sparcie, ale, inaczej niż w Iliadzie - już nie wraca pamięcią do własnej winy w tym epizodzie. Dodatkowo cieniem na jej wizerunku kładzie się zdarzenie przypomniane przez Menelaosa. Chociaż jeszcze przed chwilą Helena pragnęła zguby Troi, własnego uwolnienia i powrotu do „świata czystości i honoru”, kiedy za murami miasta znalazł się koń z ukrytymi w środku wojownikami greckimi, Helena zbliżyła się do niego i nawoływała ich po imieniu naśladując głosy ich żon, oby tylko zdradzili przed Trojanami swoją kryjówkę. Córka Dzeusa jest w tym poemacie zmienna, kapryśna, a każda jej zachcianka niesie śmierć wielu ludzi. Bardzo dziwi, że pozostali bohaterowie mimo to ją rozgrzeszają. Menelaos opowiada o tym wydarzeniu bez cienia żadnej urazy, a nielogiczne zachowanie żony kładzie na karb podszeptów złego ducha, chociaż sam nieomal nie przepłacił tej zabawy życiem. Wydaje się, że Helena była także wystarczająco usprawiedliwiona przed pierwszymi słuchaczami poematów Homera. Jak pisze Tadeusz Zieliński „Nie ma powodu do skruchy ta, której wszystko wolno, która wszystko okupuje swą krasą”. Po raz kolejny mamy do czynienia ze zjawiskiem „usprawiedliwienia przez piękno”.
Helena egipska – niesłusznie oskarżony wzór cnót niewieścich
Mit Heleny egipskiej powstał w umyśle Stezychora i rozprzestrzenił się w Helladzie za sprawę jego słynnej Palinodii. Stezychor był autorem, którego zajmowały mity trojańskie i dzieje rodu Atrydów. Początkowo, w jednym ze swoich pierwszych dzieł opisał ucieczkę Heleny z Parysem idąc za wzorem homerowskim. Jednak znamienne dla poetów jego epoki było, że piękno córki Dzeusa i aureola poetyckości, którą ją otoczyły poematy Homera, już nie wystarczały, by w ich oczach rozgrzeszyć ją z wszelkich win. W czasach Stezychora autorzy pozostający pod wpływem ośrodka kultu w Delfach, uzdrawiali etycznie mitologię. Dlatego Stezychor starał się nie usprawiedliwiać Heleny, przedstawić w pełnym, jasnym świetle jej świadomy grzech. W efekcie uzyskał utwór niezbyt pochlebny dla wybranki Afrodyty. Potem Stezychor zaprzeczył wersji mitu przedstawiającej Helenę w negatywnym świetle i napisał tak zwaną Palinodię, czyli odwołanie całej podważającej jej dobre imię opowieści. Aby zupełnie oczyścić swoją bohaterkę z przewin, posłużył się motywem widma. W micie przedstawionym przez Stezychora Parys, który zapragnął porwać żonę swojego gospodarza ściągnął tym zamiarem gniew bogów na siebie i na swoje miasto. Aby sam Parys został ukarany i doszło również do zniszczenia Troi, bogowie pozwolili mu uprowadzić, co prawda nie samą Helenę, ale jej widmo. Prawdziwa Helena została przez nich przeniesiona na dwór króla egipskiego. Menelaos poznawszy historię zuchwalstwa Parysa, wraz z bratem Agamemnonem zorganizował zbrojną wyprawę, która ruszyła pod Troję, oblegała miasto przez dziesięć lat, by wreszcie je zdobyć i zniszczyć. Menelaos odzyskał żonę-widmo i udał się w drogę powrotną. Dopiero wtedy bogowie odkryli przed nim całą intrygę zapędzając jego statek na egipskie brzegi, gdzie spotkał swoją prawdziwą małżonkę, a widmo się ulotniło. Helena była więc całkowicie bez skazy – nigdy nie uległa czarowi Parysa, nie dzieliła z nim łoża, nie wzgardziła przysięgą małżeńską złożoną Menelaosowi, nie ona była sprawczynią wojny trojańskiej. Ponieważ nie znalazła się w Ilionie, nie można Helenie przypisać żadnej winy. Tak, jak prosiła Helena Iliady, jej stopa nigdy nie stanęła na brzegu trojańskim. Swoją Palinodią Stezychor otworzył nowy rozdział w dziejach mitów o wojnie trojańskiej, stworzył Helenę egipską, motyw bardzo wdzięczny, będący inspiracją dla wielu dzieł późniejszej literatury.
Wersję Stezychora rozwinął przedstawiając bliżej samą Helenę Eurypides w tragedii Helena. Tytułowa bohaterka sztuki jest uosobieniem wszelkich cnót niewieścich. Ponieważ nie zawitała nigdy do grodu trojańskiego, w obiektywnej ocenie, nie jest winna wojny i związanych z nią nieszczęść jakie spadły na Achajów i Trojańczyków. Helena jednak odnajduje pewną winę w swojej naturze, mianowicie w danej jej przez bóstwa urodzie, która, wedle jej mniemania, jest sprawczynią całej tragedii. Gdyby nie była taka piękna, Aleksander nie zostałby skuszony jej ręką przez Afrodytę, a może nawet sama bogini nie obiecywałaby mu Heleny w darze za pomyślne dla niej rozsądzenie sporu na górze Ida. Wobec tego Aleksander nigdy nie przybyłby do Sparty upominając się o nią i nie zburzyłby jej szczęścia rodzinnego. Także wojownicy Achajscy nie uznaliby za słuszne wszczynania pogoni i nikt nie toczyłby o nią bitwy przez dziesięć lat, a syn Proteusza, Theoklymenos, nie chciałby pojąć ją za żonę, więc mogłaby dalej wieść spokojny żywot w Egipcie w oczekiwaniu na Menelaosa. Rozumiejąc to wszystko, Helena zachowuje postawę pokorną podobną do znanej nam z kart Iliady. Czuje się winna, boleje nad losem, jaki spotkał jej bliskich za jej sprawą, ale samoponiżając się już nie używa tak mocnych słów jak w Iliadzie. Co ciekawe, nie obwinia bogów o swoje nieszczęście, winy upatruje jedynie w sobie. Lamentuje „Moja to wina, moja, że w ogniu zgorzała Troja! Jedynie przeze mnie, jedynie (...)”. To chór zwraca uwagę na rolę zamysłów boskich leżącą u początków dramatu Heleny, ale główna bohaterka nie odnosi się bezpośrednio do tego argumentu. Uniżoność i gotowość na przyjęcie wyznaczonego jej przez bogów losu chór komentuje w następujący sposób: „bóstwom dobre imię oddała w ofierze”. Świadczy to o wielkiej cywilnej dzielności i pobożności Heleny.
Pozostając w ziemi egipskiej, Helena szczerze tęskniła do Menelaosa, była w nim zakochana równie silną miłością jak w dniu ślubu, choć siedemnaście lat rozłąki mogłoby osłabić i uczucie i zatrzeć wspomnienia wspólnych szczęśliwych dni. Nie zdradziła ona Menelaosa, co potwierdza pod koniec dramatu sam Theoklymenos. Na myśl o tym, że mogłaby dzielić łoże z kimś innym niż jej prawowity pierwszy małżonek, pragnie umrzeć. Gotowość i chęć poniesienia śmierci w razie gdyby ich wspólna intryga się wydała deklaruje nawet samemu Menelaosowi. Dlatego Helena cierpi zdając sobie sprawę, że jest w ojczyźnie niesprawiedliwie oskarżana o wiarołomstwo.
Helena z tragedii Eurypidesa jest postacią jednoznacznie pozytywną. To skromna, pobożna, wierna żona wyczulona na krzywdę innych, pełna empatii i współczucia, godnie znosząca swój los. Jest nie tylko niewinna dramatowi trojańskiemu, zachowuje moralną czystość do samego końca utworu. Na jej charakterze nie możemy odnaleźć żadnej rysy. Dlatego Helenę spotyka nagroda – powraca wraz z Menelaosem do ojczyzny, gdzie zostaje przywrócona cześć jej imieniu, a jak zapowiadają Dioskurowie, po śmierci wstąpi w poczet bóstw czczonych w Sparcie.
Racjonalista Herodot utrzymywał wobec mitów stanowisko krytyczne i usuwał z nich, gdy tylko było to możliwe bez szkody dla ogólnego zarysu podania, wszelki pierwiastek nadprzyrodzony. W jego wersji historii porwania Heleny, bohaterka dała się uprowadzić, lecz tak jak u Homera, zmuszona do tego wolą Afrodyty. Nie dotarła jednak nigdy na brzeg trojański, ponieważ wiatry zapędziły statek Aleksandra do Egiptu, gdzie król Proteusz dowiedziawszy się o niegodziwości, jaką popełnił przybysz, zatrzymał Helenę i skarby spartańskie u siebie obiecując oddać je prawowitemu właścicielowi, Menelaosowi, gdy tylko ten się zjawi na jego dworze. Aleksandra zaś puścił wolno. Dalej historia toczyła się tak, jak ją znamy z poematu Homera – Troję oblegano przez dziesięć lat i wreszcie zdobyto, ponieważ za sprawą urażonych przez Aleksandra sądem na górze Ida bogiń Achajowie nie uwierzyli, że Heleny w grodzie nie ma. Dopiero przekonawszy się na własne oczy, że Troja nie kryła jego małżonki, Menelaos wyruszył do Egiptu.
Na uwagę zasługuje argumentacja, jakiej użył Herodot, by wytłumaczyć dlaczego właśnie ta, egipska, wersja mitu bardziej go przekonuje. Dowodzi on, że gdyby Helena była w Ilionie, z pewnością zostałaby Achajom wydana, ponieważ Priam i cała rodzina królewska nie narażaliby niewinnych obywateli na cierpienia dla osobistej satysfakcji Aleksandra, jednego z priamowych synów, nawet nie najstarszego, w którego ręce nie przeszłoby po śmierci władcy berło. Jego rozumowanie jest racjonalne, logiczne i przekonywujące. Ponadto na podstawie fragmentów Odysei Herodot sugeruje, że już Homer wiedział o tym, że Aleksander w swojej drodze do Troi i Menelaos w drodze powrotnej zawitali do Egiptu, ale z niezrozumiałych dla niego powodów pominął wątek pobytu Heleny na dworze Proteusza i umieścił ją w obleganej Troi. Historię o Helenie egipskiej autor Dziejów ponoć znał z ust samych Egipcjan, którzy mieli dobrze pamiętać te wydarzenia. Podanie Herodota jest nowym silnym głosem w walce o honor Heleny.
Gorgiaszowa Pochwała Heleny – cztery logiczne drogi obrony
Ciekawej próby obrony dobrego imienia Heleny podjął się Gorgiasz, słynny retor i filozof. Gorgiasz był relatywistą odrzucającym istnienie prawdy obiektywnej, toteż w swojej Pochwale Heleny postanowił rozważyć wszelkie powody dla których córka Dzeusa mogła opuścić Spartę. W wyniku swojego rozumowania doszedł do wniosku, że w żadnym wypadku Helena nie jest winna. Gorgiasz rozważał następujące warianty: po pierwsze: Helena podporządkowała się siłom wyższym; po drugie: Aleksander porwał ją siłą; po trzecie: została przez niego nakłoniona umiejętną mową; wreszcie – po czwarte: zakochała się w Aleksandrze.
W pierwszym wypadku nawiązującym do tradycji homerowskiej, niewinność Heleny wydaje się oczywista. Jeżeli znalazła się w Troi dzięki zrządzeniom boskim, bo taka była wola Losu i Konieczności, nie możemy oskarżyć ofiary, którą się stała. Człowiek bowiem nie może oprzeć się siłom wyższym, powinien się podporządkować ich potędze i mądrości. Taki jest niepodważalny porządek świata, że słabsze ulega silniejszemu, a sprzeciwić się samym bogom byłoby wręcz czynem grzesznym.
Jeżeli Helena została przez Aleksandra porwana przy użyciu siły, również nie możemy przypisywać jej winy za tragiczne wydarzenia, które nastąpiły później. Gorgiasz zwraca uwagę, że w takim wypadku Heleny należy żałować i się nad nią litować, ponieważ stała się nieszczęśliwą ofiarą przemocy zauroczonego jej urodą przybysza. Zatem Menelaos wraz z zastępami wojów achajskich uczynili słusznie pragnąc wybawić swoja królową z opresji, czym ocaliliby również honor króla, a wojna wynikła z naturalnej kolei rzeczy. Jedynym winnym w tym przypadku byłby Aleksander.
Gorgiasz bierze także pod uwagę możliwość przekonania Heleny do opuszczenia Sparty przez Aleksandra słowami. Jak sam zaznacza „słowo jest wielkim mocarzem”, a na dowód tego twierdzenia przywołuje wrażenie, jakie na słuchaczach robi słuchanie poezji i oglądanie sztuk teatralnych. Wywołują one bowiem wielkie emocje, mogą uśmierzyć strach, rozweselić albo wzbudzić współczucie. Siłę słów porównuje do magii, ponieważ wysłuchująca ich dusza ulega złudzeniom i wyobrażeniom, na domiar złego, dokładnie takim, jakie chce wywołać mówca. Mowa jest więc doskonałym środkiem manipulacji. Jeżeliby umiejętnie użyć fałszywej argumentacji dla udowodnienia twierdzenia nieprawdziwego, wielu ludzi dałoby się przekonać, ponieważ w naturze ludzkiej leży ograniczona zdolność poznania, wiec często musimy się uciekać do ufności w cudze słowa. Gorgiasz porównuje słowo również do leku, który wprowadza człowieka w pewien stan oszołomienia. Jeśli Aleksander posłużył się taką umiejętnie ułożoną mową, podobnie jak sile bogów, Helena nie mogła się oprzeć sile jego słów.
Ostatnim z możliwych powodów wymienionym przez Gorgiasza jest miłość. Tam, gdzie inni przed nim nie znaleźli usprawiedliwienia dla Heleny, Gorgiasz znajduje je z właściwą sobie zręcznością. Wykazuje, że wrażenia wzrokowe wywołane widokiem pięknej osoby, które prowadzą do miłości działają na człowieka podobnie jak przemyślana namowa, a siła takiego „przymusu” może być równie wielka. Nie powinno więc dziwić, że Helena widząc przepięknego Aleksandra, natychmiast oddała mu swoje serce. Jeżeli zaś miłość jest bogiem – grzeszne byłby próby przeciwstawienia się jej, a zarazem nieskuteczne, ponieważ , jak dowodził na początku swojej obrony, niemożliwe jest, aby słabsze zwyciężyło z silniejszym. Jeżeli miłość jest chorobą albo omyłką duszy, ulegająca jej osoba nie popełnia grzechu, ale doznaje nieszczęścia, ponieważ i w tym wypadku uczucie to jest niezależne od jej woli.
Zgodnie z myślą Gorgiasza, Helenę da się usprawiedliwić w każdym z tych wypadków. Nie doszukuje się on winy w samej wiarołomnej żonie Menelaosa, ale w sile przymusu i bezwolności wobec bogów, Losu i Konieczności. Nie ucieka się też do fantastycznego sposobu rozwiązania problemu, jakim było przeniesienie Heleny przez Hermesa do Egiptu. Potrafi w logiczny, bliski rozumowaniu każdego człowieka, sposób dowieść, że nie zgrzeszyła ona wobec męża i nie zhańbiła swojego małżeństwa. Gorgiasz pragnął przywrócić cześć bohaterce mitu trojańskiego, więc poprzez „położenie kresu niewiedzy i danie świadectwa prawdzie” wskazał współczesnym sobie ludziom właściwą, jego zdaniem, drogę oceny moralnej postępku Heleny.
9
Bibliografia przedmiotowa:
lHomer, Iliada, Warszawa 2005llHomer, Odyseja, Wrocław 2003llEurypides, Helena, Kraków 1931llHerodot, Dzieje, Warszawa 1959l5. Gorgiasz, Pochwała Heleny [w:] Przegląd Humanistyczny, nr 3 (222) R. XXVII / 4984
Bibliografia podmiotowa:
lT. Zieloński, Piękna Helena, Warszawa 1920llK. Tuszyńska, Gorgiaszowa igraszka, czyli „Pochwała Heleny” [w:] Przegląd Humanistyczny, nr 3 (222) R. XXVII / 4984l3. A. Crocett, Gorgias's Encomium of Helen: Violent Rhetoric or Radical Feminism?[w:] Rhetoric Review, Vol. 13, No. 1 (Autumn, 1994), pp. 71-90, udostepnione dzięki JSTOR
4. F. J. Groten, Homer’s Helen [w:] Greece & Rome, Second Series, Vol. 15, No. 1 (Apr., 1968), pp. 33-39, udostepnione dzięki JSTOR
5. C. Wolff, On Eurypides’ Helen [w:] Harvard Studies in Classical Philology, Vol. 77 (1973), pp. 61-84, udostepnione dzięki JSTOR
6. D. Sansone, Eurypides, Helen, 115 – 123 [w:] The Classical Quarterly, New Series, Vol. 32, No. 1 (1982), pp. 56-58, udostepnione dzięki JSTOR
7. C. Garton, Eurypides, Helen, 1564 [w:] The Classical Quarterly, New Series, Vol. 27, No. 2 (1977), pp. 295-296, udostepnione dzięki JSTOR
8. M. C. Pantelia, Helen and the last song of Hector [w:] Transactions of the American Philological Association (1974-), Vol. 132, No. ½, udostepnione dzięki JSTOR
9. I. E. Holmberg, Eurypides Helen: most noble and most cahste [w:] The American Journal of Philology, Vol. 116, No. 1 (Spring, 1995), pp. 19-42, udostepnione dzięki JSTOR
10. O. Skutsch, Helen, her name and nature [w:] The Journal of Hellenic Studies, Vol. 107 (1987), pp. 188-193, udostepnione dzięki JSTOR
... [ Pobierz całość w formacie PDF ]