[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Thor Heyerdahl
Wyprawa Kon-Tiki
1
SPIS TREŚCI
Od tłumacza
Teoria
Narodziny wyprawy
Do Ameryki Południowej
Przez Ocean Spokojny (1)
W połowie drogi
Przez Ocean Spokojny (2)
Do wysp Oceanii
Wśród Polinezyjczyków
Przypisy
2
OD TŁUMACZA
Tytuł oryginału: KON-TIKI EKSPEDISJONEN
Reportaż z podróży Thora Heyerdahla “Wyprawa Kon-Tiki" stał się w ciągu ostatnich lat
jedną z najpoczytniejszych książek na świecie. Przetłumaczono ją na kilkanaście
języków i wydano w 2 500 000 egzemplarzy. W samej tylko Wielkiej Brytanii ilość wydań
doszła do 20, a nakład przekroczył 800 000. Wszystkie większe ilustrowane pisma świa-
ta, poświęciły wiele miejsca reprodukcjom i wyjątkom z książki Heyerdahla. Uczestnicy
wyprawy opublikowali mniej lub więcej udane wersje reportażu, a kapitan tratwy wydał
kilka tomów rozważań etnograficznych, zmierzających do rozwiązania zagadki
pochodzenia plemion polinezyjskich. Ostatnie z tych opracowań pt. “Amerykańscy
Indianie na Pacyfiku" wywołało wiele namiętnych dyskusji wśród etnografów, an-
tropologów i uczonych pokrewnych specjalności.
Heyerdahl nie jest jedynym ani pierwszym mistrzem wspaniałego sportu żeglarstwa
oceanicznego. Przed nim wielu nieustraszonych żeglarzy przebyło oceany na małych,
wątłych stateczkach używanych zwykle do spacerowych rejsów na osłoniętych zatokach.
Pierwszym takim śmiałkiem, zanotowanym przez kroniki żeglarstwa, był Kanadyjczyk
kapitan Slocum, który w roku 1895 opłynął samotnie kulę ziemską na 12~tonowym
slupi
“Spray", bijąc za jednym zamachem dwa rekordy światowe: najmniejszego statku
i najmniej licznej załogi W jachtingu dalekomorskim. Podobnych wyczynów dokonali
później Mulhauser, Stock, Pidgeon, Drake, Voss i wreszcie najsławniejszy z nich przed
Heyerdahlem, Alain Gerbault.
W czasie ostatniej wojny Polinezyjczyk Nabetari uciekł ze swojej wysepki, okupowanej
przez Japończyków, na krajowym cano
błąkał się przez siedem miesięcy po Pacyfiku,
żywiąc się rybami i pijąc deszczową wodę, aż wreszcie wylądował na opanowanej przez
aliantów wyspie Ninigo, odległej od miejsca startu o l 000 mil morskich. Korzystając z
doświadczeń Nabetari oraz kilku rozbitków, francuski lekarz i biolog dr A. Bombard
wystąpił w cyklu artykułów z tezą, że najważniejsze dla rozbitka są nie zapasy konserw i
słodkiej wody, lecz zachowanie zimnej krwi i znajomość morza, które dostarcza czło-
wiekowi podstawowych środków do życia w postaci ryb, planktonu i wody.
Niewątpliwie jednak Heyerdahl, uczony i sportowiec, żeglarz i niezrównany obserwator
tajemnic morskich, przerasta o głowę swoich poprzedników na tym polu. Pierwsi żeglarze
dalekomorscy byli nieokrzesanymi wilkami morskimi, których całkowicie pochłaniała wal-
ka z żywiołem i dzikimi mieszkańcami Afryki czy Ziemi Ognistej. Przepływając
południowy Pacyfik — gdzie Heyerdahl na każdej mili morskiej obserwuje nieznane ryby,
zwierzęta i rośliny morskie — kapitan Slocum notuje, że jest to jedna wielka pustynia
wodna. Oprócz wieloryba i kilku rekinów Slocum nie zdołał zauważyć wokół siebie nic
interesującego.
Nielepiej przedstawiały się wiedza i zmysł obserwacyjny kapitana J. Vossa,
1 Slup — mały, jednomasztowy żaglowiec ze skośnym ożaglowaniem. zbliżony do kutra, lecz o
szerszym kadłubie i mniejszym zagłębieniu.
2 Canoe — długa i wąska łódź z ostro zakończonym dziobem i rufą, zbudowana zazwyczaj z jednego
pnia. Wioślarz w canoe wiosłuje w pozycji klęczącej lub w przyklęku specjalnym, krótkim wiosłem.
3
  Kanadyjczyka duńskiego pochodzenia, który przebył przeszło 40 000 mil morskich
czółnem “Tillikum" wydrążonym z pnia czerwonego cedru przez Indian w Brytyjskiej
Kolumbii. Voss opowiada w swojej książce pt. “Łodzią żaglową przez oceany", jak to
kiedyś, wątpiąc w zdolności rybackie swego towarzysza podróży, ofiarował się zjeść na
surowo pierwszą złowioną przez niego rybę. Niebaczny żart zemścił się wkrótce; rybak
złowił 300-kilowego żółwia morskiego i zażądał, żeby Voss go zjadł. Na szczęście Voss
udowodnił, że żółw nie wchodzi w rachubę, bo choć żyje w wodzie, jest ssakiem.
Autor “Kon-Tiki" nie nudzi się na morzu ani przez chwilę. W ciągu jednego dnia podróży
na tratwie potrafi dokonać więcej obserwacji niż inni w ciągu wielu lat. Wiatry i prądy,
potwory morskie i mikroskopijne żyjątka — wszystko to znajduje w nim bacznego obser-
watora i inteligentnego sprawozdawcę. Dlatego wartość poznawcza jego reportażu,
zarówno w dziedzinie nauk przyrodniczych, jak i żeglarstwa jest niemała.
Rezultaty jego doświadczeń nawigacyjnych zaważą niewątpliwie na konstrukcji i
wyposażeniu szalup ratunkowych. Dotychczas budowano
wodoszczelne łodzie ratunkowe o zamkniętej konstrukcji kadłuba. Heyerdahl przekazuje
nam wielowiekowe doświadczenia żeglarzy indiańskich, używających lekkich stateczków,
których niezatapialność wynikała ze swobodnego odpływu wody, z otwartej konstrukcji
kadłuba.
“Kon-Tiki" zbudowano dokładnie według wzorów Inków z pni drzewa balsa, bez użycia
śrub czy gwoździ. Szalony pomysł żeglowania na tratwie przez ocean okazał się
słusznym nawrotem do wypróbowanych tradycji morskich indiańskich ludów Ameryki
Południowej. Natomiast wyprawa dwudziestu młodych studentów szwedzkich ze Szwecji
do Ameryki na łodzi skonstruowanej według wzorów Wikingów zakończyła się tragicznie.
Łódź zbudowana we współczesnej stoczni, podobnie jak zwykłe szalupy ratunkowe, z
elementów połączonych nitami i śrubami, rozpadła się w kawałki na sztormowej fali. Cała
załoga spoczęła w głębinach Morza Północnego.
Żądza wiedzy, wiara w słuszność swoich wywodów naukowych i gotowość poświęcenia
życia dla wydarcia tajemnic przyrodzie, stawiają młodego uczonego norweskiego w
pierwszych szeregach najdzielniejszych żeglarzy, w rzędzie odkrywców i podróżników,
którzy szukali nowych lądów i dróg morskich, badając życie nie znanych ludów i usu-
wając białe plamy z map obu półkul.
Jednakże bystry wzrok autora staje się przyćmiony, a zdolność obserwacji słabnie, gdy
zaczyna on opisywać życie krajowców na wyspach Polinezji. Czujny obserwator,
dostrzegający poruszenia ryb na sześciometrowej głębinie, nie dostrzega degeneracji
ludu polinezyj-skiego, ginącego pod żelazną stopą systemu kolonialnego. Piękne zielone
wysepki tropikalne — Fatuhiva, Angatau i Raroia — są przedstawione, niczym na
amerykańskim filmie, jako oazy szczęśliwości, gdzie beztroscy tubylcy spędzają czas na
tańcach i ucztach. A przecież są to te same wyspy, o których Alain Gerbault pisał:
“Gdzież podziały się wdzięczne chaty wyspiarzy, kryte listowiem, o ścianach z
kunsztownie plecionej trzciny bambusowej? Prawie całkowity brak ludności tubylczej
świadczy tu o spustoszeniach, jakich dokonała tak zwana cywilizacja białych. Niecałe sto
lat okupacji wystarczyło, aby wyludnić te wyspy. Ludność Nukahiva, obliczana przez
rosyjskiego podróżnika Kruzenszterna na 16000 osób, w czasie mojego pobytu nie
4
przekraczała 600 ludzi".
W książce swej Gerbault nie opisuje szczegółowo metod używanych dla wyniszczenia
ludności, wspomina tylko nawiasem o straszliwych spustoszeniach dokonywanych przez
gruźlicę, alkoholizm i nieludzki ucisk ze strony kolonizatorów. Na pięknej wysepce
Fatuhiva, gdzie Heyerdahlowi po raz pierwszy przyszła do głowy koncepcja, że wyspy
Oceanii zostały zaludnione przez przybyszów z Ameryki Południowej, Gerbault jest
witany po wylądowaniu przez “...część miejscowej ludności, lecz cóż to były za nędzne
okazy! Doprawdy nie przypuszczam, żeby w całej dolinie znalazł się chociaż jeden
zdrowy człowiek".
Pisząc o swoim przyjacielu, wodzu wyspiarzy na Tahiti, Heyerdahl nie wspomina ani
słowem o tym, co zanotował Gerbault, że ten ostatni potomek sławnych królów i wodzów,
jest wodzem bez plemienia, lud jego wyginął prawie zupełnie.
Wielka wyprawa sportowa czy naukowa wymaga pewnych funduszów na zakup sprzętu i
zaopatrzenia. W dziewiętnastym stuleciu kapitan Slocum nie miał z tym wiele kłopotu. W
każdym większym porcie funty i szylingi sypały mu się hojnie do nastawionego
kapelusza. Niezgorzej wiodło się też jego naśladowcom; ofiarność publiczna w owym
czasie nie zawodziła, gdy chodziło o ciekawe, egzotyczne wyprawy i niezwykłe rekordy.
Heyerdahl przebywając w New Yorku, jednym z najbogatszych miast świata, na próżno
stara się o uzyskanie stosunkowo niewielkich sum na zakup tratwy i wyposażenia.
Zawodzą plany akcji prasowej, która pomogłaby sfinansować wyprawę. Zamierzenia
naukowe, dalekie od wszelkich kalkulacja handlowych czy reklamowych, nie znajdują
większego oddźwięku.
Pozostaje jedynie zwrócić się o pomoc do armii amerykańskiej — faworyta budżetu
Stanów Zjednoczonych. Militaryści amerykańscy, traktowani przez autora z niewątpliwą
ironią, nie wykazują zainteresowania dla istotnych celów wyprawy, rzucają jednak garść
wyposażenia i racji polowych w zamian za cenne komunikaty radiowe o wiatrach i
prądach panujących na Oceanie Spokojnym oraz sprawozdanie o przydatności
prowiantu szalupowego, wypróbowanego na żołądkach załogi “Kon-Tiki". Zamiast
finansowania kosztownych wypraw hydrograficznych marynarka amerykańska
wykorzystała odwagę i przedsiębiorczość młodych naukowców.
Stosunkowo wiele miejsca w książce zajmują ciekawe wywody autora o źródłach kultury
polinezyjskiej i etnograficznym składzie ludności. Dr G. Gjessing, profesor etnografii na
uniwersytecie w Oslo, przyznaje, że wyprawa i prace Heyerdahla znacznie posunęły
badania naukowe w zakresie historii ludów Oceanu Spokojnego, zastrzega się jednak
przed przywiązywaniem do nich decydującego znaczenia. W szczególności wątpi on w
słuszność teorii głoszącej, że prekursorzy kultury Azteków, Inków i Mayów przybyli z
Europy. Większość uczonych wskazuje na dowody związków kulturalnych Indian i
Polinezyjczyków z ludami Azji. Nie zaprzeczają oni możliwości przybycia grup ludności z
Ameryki, nie wykluczają jednak podróży oceanicznych z zachodu na wschód, co również
wyjaśniłoby podobieństwa zabytków kulturalnych Ameryki i Polinezji.
Jeśli chodzi o przeniesienie palni kokosowych i słodkich kartofli (batatów) z Ameryki do
Polinezji, jako dowód amerykańskiego pochodzenia Polinezyjczyków, to zdaniem
krytyków nie należy zapominać o tym, że zwykłe kartofle również przybyły do Irlandii z
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • audipoznan.keep.pl