[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Katie Hickman
Kurtyzany
Przekład
Barbara Przybyłowska
Książkę tę poświęcam A.C. Graylingowi
Nie pytaj, ilu mężczyzn byłoby gotowych
Za noc w jej łożu los swój postawić na kartę.
Mędrcy neoplatońscy ich nie nauczyli -
Gdy marzysz ojej ustach, mądrość nic niewarta.
John Heath-Stubbs Epitafium dla Tais
SPIS TREŚCI
Prolog 9 Wstęp 13
Sophia Baddeley 35
Elizabeth Armistead 78
Harriette Wilson 132
Córa Pearl 182
Catherine Walters 230
Podsumowanie 275
Przypisy 281
Wybrana bibliografia 292
Od autorki 299
Indeks nazwisk 301
Podziękowania 310
PROLOG
pochmurny wieczór dwudziestego szóstego czerwca 1771 roku w Little Theatre na
Haymarket odbyła się premiera komedii Samuela Foote'a The Maid ofBath (Panna
kąpielowa)*. Fabuła sztuki była oparta na prawdziwej historii młodej aktorki
Elizabeth Linley, którą rodzice zmusili do małżeństwa z sir Williamem Longiem,
mężczyzną tak starym, że mógłby być jej dziadkiem.
Na premierze pojawili się nie tylko zwykli miłośnicy teatru, ale także
przyjaciele i znajomi autora, wśród nich wielu londyńskich luminarzy. Na widowni
zasiedli: doktor Johnson, OHver Goldsmith, sir Joshua Reynolds i David Garrick
(autor prologu do sztuki Foote'a).
Królowała jednak nad nimi, usadowiona przez Foote'a w loży najbardziej
wystawionej na widok publiczny, Sophia Baddeley, najsłynniejsza i najpiękniejsza
aktorka i kurtyzana owych czasów.
Mimo reform wprowadzonych przez Davida Garricka w poprzedniej dekadzie
londyńskie teatry lat 70. XVIII wieku nadal były niespokojnymi miejscami. Dwa
główne, Covent Garden i Drury Lane, mieściły się w nieciekawej okolicy, w
sąsiedztwie domów publicznych,
* Foote dostał pozwolenie na wystawianie dramatów w Little Theatre w 1766 roku.
Uprzednio tylko dwa londyńskie teatry miały takie uprawnienia: Covent Garden i
Drury Lane. Foot otrzymał ten przywilej za specjalnym wstawiennictwem diuka
Yorku i pewnych jego przyjaciół, których awanturnicze zachowanie doprowadziło do
wypadku, w wyniku którego Foote stracił nogę. Wolno mu było grac w Little
Theatre tylko w lecie, kiedy Covent Garden i Drury Lane były nieczynne.
W
9
bagnios* oraz hotelików wynajmowanych na godziny. A jednak teatry chętnie
odwiedzali przedstawiciele wszystkich klas, nawet król i królowa. Najznamienitsi
arystokraci ze swymi wystrojonymi i wyperfumo-wanymi towarzyszkami zasiadali w
drogich prywatnych lożach, a ich służba i zwykli londyńczycy, od sprzedawców
pomarańczy po sutene-rów i ulicznice, wypełniali dól i górną galerie, gdzie
s'piewali, żartowali, jedli, pluli, obrzucali się owocami i gadali przez cały
wieczór. Angielscy widzowie teatralni stanowili krytyczną, kłótliwą i nader
gwałtowną gawiedź, skłonną do entuzjastycznych uniesień, ale groźną, jeśli się
ją rozdrażniło. Ten niczym niepowstrzymywany współudział w grze aktorów na
scenie był szczególnym angielskim zwyczajem i zadziwiał zagranicznych gości.
Lecz pani Baddeley, która owej letniej nocy obserwowała ze swojej loży hałaśliwy
tłum, była chłodna i wyniosła niczym księżna.
Dwudziestosześcioletnia Sophia Baddeley była u szczytu powodzenia. Zdobywszy
sławę najpierw niezwykłą urodą, a potem licznymi skandalicznymi romansami, była
dobrze znaną postacią. Kiedy więc przychodziła do teatru, to nie tylko po to, by
obejrzeć przedstawienie, ale by samej się pokazać. „Loża zarezerwowana dla nas
sąsiadowała z lożą reżysera - wspomina Eliza Steele, ówczesna stała towarzyszka
Sophii -co wystawiało nas na widok całego teatru".
A cóż to był za widok! Jej suknia, klejnoty i swoboda, z jaką je nosiła,
sprawiały, że wyglądała jak najprawdziwsza wysoko urodzona dama. Same brylanty
warte były fortunę. Zawsze miała przy sobie dwa zegarki, „jeden okazały" i „mały
śliczny francuski zegareczek, zwisający jak bibelot z łańcuszka, wysadzany
diamentami, który nie mógł być wart mniej niż dwieście funtów". Miała też
„cztery wspaniałe diamentowe kolie, z których najmniejsza kosztowała trzysta
funtów, dwie były warte niemal dwakroć tyle, a za czwartą lord Melbourne
zapłacił panu Tom-kinsowi czterysta pięćdziesiąt funtów. Miała także parę
emaliowanych bransolet, szerokich jak półkoronowa moneta, wysadzanych
brylantami,
wartości stu pięćdziesięciu funtów, i pierścieni bez liku"**.
Ale strój i klejnoty Sophii Baddeley były niczym w porównaniu z niezrównanym
pięknem jej oblicza. „Jesteś, pani, jednym z cudów naszego
* Bagnios - tureckie łaźnie rozpowszechnione w Londynie od początków XVIII
wieku.
Wkrótce zaczęły służyć innym celom, a sama nazwa stała się synonimem burdelu.
** Łączna wartość tej biżuterii przekraczała dwa i pół tysiąca funtów, co
odpowiada dzisiejszej kwocie półtora miliona funtów.
10
wieku - powiedział jej kiedyś książę Ancaster. - Żaden mężczyzna nie może
spojrzeć na ciebie bezpiecznie. Jesteś pod tym względem jak bazyliszek, którego
wzrok zabija każdego, kto na niego spojrzy".
Nie tylko mężczyźni byli oczarowani piękną Sophią. Wysoko urodzone damy także
„mówiły o niej z uniesieniem: »Cóż za boska twarz! Cóż to za cudowna istota!«
Inne wykrzykiwały: »To pani Baddeley! - urocza kobieta!«" „Pół świata kocha się
w pani" - powiedział jej wielbiciel lord Falmouth. I doprawdy niewiele
przesadził.
Przedstawienie wreszcie się zaczęło. Samuel Foote grał jedną z ról. Jego
pojawieniu się na scenie towarzyszyły burzliwe oklaski. Zachęcony powodzeniem,
zaczął improwizować. „Mniej więcej w połowie przedstawienia - wspomina pani
Steele - kiedy pan Foote rozwodził się nad urodą Panny Kąpielowej, dodał: »Ani
piękność dziewięciu muz, ani nawet piękność samej boskiej Baddeley, która tam
siedzi (tu wskazał jej lożę), nie może przewyższyć urody Panny Kąpielowej«". Na
te słowa widownia wpadła w taki zachwyt, że Foote musiał bisować nie raz, nie
dwa, ale aż trzy razy. Trzykrotnie powtarzał te same słowa, za każdym razem
witane entuzjastycznymi oklaskami. „Oczy wszystkich zwróciły się na panią
Baddeley - odnotowała pani Steele - i nie pamiętam, bym ją kiedykolwiek przedtem
widziała tak zmieszaną". Oblana rumieńcem Sophie wstała i pozdrowiła widownię.
„Musiała stać i się kłaniać ponad kwadrans, bo tak długo trwała owacja"1.
W 1785 roku, zaledwie piętnaście lat później, słynna kurtyzana już nie żyła.
Padła ofiarą zgubnego nałogu zażywania laudanum; jej bajeczne bogactwa -
klejnoty, jedwabie, powozy - zostały roztrwonione lub wyprzedane. Ale to miało
nastąpić dopiero w przyszłości. W roku 1771, na premierze sztuki Foote'a, świeca
Sophii paliła się równym, jasnym płomieniem.
WSTĘP
eseju La Vie Parisienne Sachaverell Sitwell opisuje ciekawą historię z lat 60.
XIX wieku o dwóch chłopcach zabranych pewnego niedzielnego poranka na
przechadzkę po Paryżu przez księcia Paula Murata. Ubrani w sztywno
wykrochmalone
marynarskie ubranka weszli z księciem do wielkiego domu w Lasku Bulońskim,
gdzie
ujrzeli słynną angielską kurtyzanę Córę Pearl spoczywającą na sofie,
otoczoną przez dyplomatów, senatorów i akademików; wszyscy, złożywszy żółte
rękawiczki do cylindrów stojących obok nich na podłodze, siedzieli z podbródkami
opartymi na złoconych gałkach swoich lasek. Książę przedstawił swoich jeunes
amis i zasiedli wspólnie w półokręgu. Kiedy chłopcy wrócili do domu, ich matka
spytała, czy było przyjemnie i czy widzieli jakie zwierzęta, na co odpowiedzieli:
„Nie, mamo, widzieliśmy znacznie więcej; jedną całkiem nagą panią"*1.
Jest to zabawna, ale całkiem nieprawdopodobna opowiastka. Córa Pearl
rzeczywiście była sławną kurtyzaną, ale nigdy by się nie pokazała publicznie bez
ubrania. Bardzo niewielu, a może nawet żaden z zebranych
* Warto wyjaśnić, jak rozumiano w owym czasie nagość. Pewna piękna dama z
towarzystwa, hrabina de Castiglione, współczesna Córze Pearl, pozwoliła
fotografować swoje gołe nogi. Było to wręcz skandaliczne, bo według ówczesnych
norm nawet kobiety z półświatka, aktorki czy tancerki, zazwyczaj miały na sobie
pończochy. Na pewnej fotografii hrabina, która lubiła się ukazywać w erotycznych
strojach, odpowiednich raczej dla kurtyzany niż damy, spoczywa na szezlongu z
rozpuszczonymi włosami, przykryta tylko narzuconym na gołe ciało pledem. Choć
była całkowicie zasłonięta, oskarżano fotografa, że sfotografował ją nagą.
W
13
tam mężczyzn nie mógłby sobie pozwolić na zapłacenie bajońskiej sumy za
przywilej oglądania nagiej Córy Pearl. Zed*, wielbiciel i kronikarz paryskiego
półświatka, ukazuje znacznie bardziej wymowny obrazek, opisując, jak Córa z
przyjaciółkami, największymi gwiazdami tego dziwnego firmamentu, zajmuje
miejsce
w loży Opery albo Theatre des Ita-liens, gdzie się pojawiły raz na tydzień „w
pełnej gali", obwieszone klejnotami, i łaskawie raczyły przyjmować pokornych
wielbicieli de 1'air grave et imposant d'ambassadrices en exercise (z
dostojeństwem pełniących swoją misję ambasadorawych).
Ogromnie mi się podoba ten opis, bo pokazuje kurtyzany jako kobiety wyjątkowe,
jedyne w swoim rodzaju. Czasy kurtyzan dawno minęły, warto jednak pamiętać, że
Córa Pearl, Sophia Baddeley, Elizabeth Armistead, Harriette Wilson i Catherine
Walters - pięć kobiet, których sylwetki przedstawiam w tej książce - były za
życia ważnymi osobistościami. Cokolwiek mógł na temat ich zawodu sądzić
drobnomieszczanin, one same uważały się za godne szacunku. I słusznie. Były
bowiem nie tylko bardzo kulturalne, bogate i sławne, ale także niezależne - w
epoce, w której zdecydowana większość kobiet nie mogła decydować o własnym
losie.
Lady Augusta Fane w swoich wspomnieniach myśliwskich z lat 80. XIX wieku
opisuje,
jakie protesty się podniosły, kiedy Catherine Walters - „Skittles", jak ją
powszechnie nazywano - udała się na konną przejażdżkę po Rotten Row w Hyde
Parku,
czyli w miejsce, które dotąd na mocy niepisanej umowy było wyłącznie
zarezerwowane dla „towarzystwa".
W dni powszednie Rotten Row była wręcz zatłoczona (nikt nie udawał się na konne
przejażdżki w soboty), zwłaszcza między jedenastą a pierwszą. Każdy jeździec
miał ze sobą stajennego i był pięknie wystrojony. Sir August Lumley, elegant
epoki średniowiktoriańskiej, który wydawał przyjęcia dla nielicznych wybranych w
swoim gabinecie na William Street, jechał w wywatowanym płaszczu wciętym w
talii,
z włosami starannie rozdzielonymi z tyłu i zaczesanymi na uszy, trzymając w ręku
wielki jedwabny kapelusz, żeby nie musieć wciąż go zdejmować do nieustannych
powitań. Za nim jechała lady Cardigan, w złotej peruce, trójgraniastym kapeluszu,
płaszczu a la ludwik XVI, z przerzuconą przez ramię lamparcią skórą. Obok niej
generał sir Henry Stracey, a z tyłu wysoki lokaj, trzymający na poduszce jej
ulubionego pieska2.
Skittles przyciągała wzrok niezwykłą prostotą. Doskonale jeżdżąca konno, wprost
urodzona amazonka, galopowała wzdłuż Row na swoim kasztanku „w znakomicie
dopasowanej »princessie« skrojonej z jedne-
* Pseudonim literacki hrabiego de Maugny. 14
go kawałka materiału, która ciasno opinała jej postać, doskonale uwydatniając
jej smukłość". Damy z arystokracji starały się zapamiętać szczegóły kroju jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • audipoznan.keep.pl