Henryk Sienkiewicz, O powieści historycznej (fr.). Równie jak kawa figowa, przez to samo, że jest figowa, nie może być prawdziwą, tak powieść, która z natury rzeczy jest utworem fantazji – nie może być historyczną.
Zanim wrócimy do tego określenia, któremu zresztą przyznać należy, że jest równie dowcipne jak zręczne, wysłuchajmy całego aktu oskarżenia, jaki ułożono przeciw powieści historycznej, począwszy od Gervinusa, a skończywszy na Tainie, Brandesie i wielu innych.
Sprawa tyle ma związku z walką rozmaitych kierunków w literaturze i sztuce, że przez to samo staje się do wysokiego stopnia zajmującą.
W literaturze i sztuce każde niemal pokolenie ludzkie wytwarzało odmienny zwrot, odmienny kierunek, który póty był zwykle uważany za nowy, postępowy i słuszny, póki nie przyszedł następny i nie ogłosił swego poprzednika za starca, zacofańca i kłamcę. Jest rzeczą godną uwagi i to, że mimo doświadczenia wieków, mimo detronizacji tylu kierunków, między przedstawicielami każdego najnowszego znajdowały się zawsze całe zastępy zapalonych, głoszących z zupełną dobrą wiarą, że ów kierunek ostatni jest zarazem i ostatecznym i że literatura, a względnie sztuka, pójdą już raz na zawsze po nowo odkrytej drodze. [...]
W ten sposób, gdy z romantyzmu uciekła dusza, gdy przestał być szczerym, a stał się przy całej swej fantastyczności szkolarstwem, musiał nastąpić zwrot w stronę prawd rzeczywistych i nastały czasy panowania realizmu. Wprawdzie dzieła tworzone realistycznie istniały od najdawniejszych wieków we wszystkich gałęziach sztuki, ostatnie jednak dopiero czasy podniosły realizm do stanowiska doktryny artystycznej. Ponieważ w znacznej części było to objawem reakcji, więc jak zwykle bywa, reakcja poszła tak daleko, jak tylko iść mogła – i powstał naturalizm, w duchu którego każda prawda płaska i szpetna wydała się prawdziwszą od każdej podnioślejszej i piękniejszej. Również koniecznym następstwem takiego zapędu w stronę rzeczywistości było i to, że kierunek, który postawił prawdę jako najwyższy ideał, począł ją przedstawiać fałszywie, bo pierwiastki dobra i zła, piękna i szpetoty w innej proporcji występują w naturze i w życiu niż w naturalistycznych książkach. Chcąc stwierdzić w imię prawdy, że każda wieś pachnie nawozem, opisują ją skrajni przedstawiciele naturalizmu, jakby pachniała tylko nawozem, zapominając, że pachnie także skoszonym sianem. Zresztą w tej chwili jest mi to wszystko jedno – i nie myślę rozstrzygać, czy w przyszłości znajdą się podobne utwory w bibliotekach czy w kompostach. Chodziło mi tylko o zaznaczenie, że w twórczości czasów dzisiejszych, postawiono prawdę jako najwyższy ideał i że w imię tej prawdy wydawano wyroki na przeróżne literackie rodzaje.
Na powieść historyczną padł z wielu ust wyrok potępiający – i inaczej nie mogło być. – Czym ona jest? – pytano. – Jeśli chce być prawdą, to musi pozostać tylko historią; jeżeli zaś fantazja piszącego zerwie historyczne cugle i na kształt rozhukanego konia poniesie go w krainy nierzeczywiste – to utwór jego będzie historycznym fałszem. Ścisła historia – a zatem nie powieść; powieść – a zatem nie historia. Między tymi dwiema drogami nie masz wyboru. Połączenie prawdy dziejowej z fantazją wychodzi tylko na szkodę i prawdy, i fantazji, a z takiego związku mogą się rodzić tylko kalekie dzieci.
Inaczej mówiąc: historyczna powieść – to contradictio in adiecto
Przypis 3:
Przypis 4:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]