[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aby rozpocz lektur, kliknij na przycisk(widoczny w lewym, grnym rogu okna),ktry da ci peny dostp do spisu treci ksiki.Jeli chcesz poczy si z Portem WydawniczymLITERATURA.NET.PLkliknij na logo poniej.HENRYK SIENKIEWICZOGNIEM I MIECZEMTOM I2Tower Press 2000COPYRIGHT BY TOWER PRESS, GDASK 20003ROZDZIA IRok 1647 by to dziwny rok, w ktrym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastoway jakowe klski i nadzwyczajne zdarzenia.Wspczeni kronikarze wspominaj, i z wiosny szaracza w niesychanej iloci wyroiasi z Dzikich Pl i zniszczya zasiewy i trawy, co byo przepowiedni napadw tatarskich.Latem zdarzao si wielkie zamienie soca, a wkrtce potem kometa pojawia si na niebie.W Warszawie widywano te nad miastem mogi i krzy ognisty w obokach; odprawianowic posty i dawano jamuny, gdy niektrzy twierdzili, e zaraza spadnie na kraj i wygubirodzaj ludzki. Nareszcie zima nastaa tak lekka, e najstarsi ludzie nie pamitali podobnej. Wpoudniowych wojewdztwach lody nie poptay wcale wd, ktre podsycane topniejcymkadego ranka niegiem wystpiy z oysk i pozaleway brzegi. Paday czste deszcze. Steprozmk i zmieni si w wielk kau, soce za w poudnie dogrzewao tak mocno, edziw nad dziwy! w wojewdztwie bracawskim i na Dzikich Polach zielona ru okrya stepyi rozogi ju w poowie grudnia. Roje po pasiekach poczy si burzy i hucze, bydo ryczaopo zagrodach. Gdy wic tak porzdek przyrodzenia zdawa si by wcale odwrconym, wszyscy na Rusi oczekujc niezwykych zdarze zwracali niespokojny umys i oczy szczeglniejku Dzikim Polom, od ktrych atwiej nili skdind mogo si ukaza niebezpieczestwo.Tymczasem na Polach nie dziao si nic nadzwyczajnego i nie byo innych walk i potyczekjak te, ktre si odprawiay tam zwykle, a o ktrych wiedziaytylko ory, jastrzbie, kruki i zwierz polny.Bo takie to ju byy te Pola. Ostatnie lady osiadego ycia koczyy si, idc ku poudniowi, niedaleko za Czehrynem ode Dniepru, a od Dniestru niedaleko za Humaniem, a potemju hen, ku limanom i morzu, step i step, w dwie rzeki jakby w ram ujty. Na uku Dnieprowym, na Niu, wrzao jeszcze kozacze ycie za porohami, ale w samych Polach nikt niemieszka i chyba jeszcze po brzegach tkwiy gdzieniegdzie polanki jakoby wyspy wrdmorza. Ziemia bya de nomine Rzeczypospolitej, ale pustynna, na ktrej pastwisk RzeczpospolitaTatarom pozwalaa, wszake gdy Kozacy czsto bronili, wic to pastwisko byo i pobojowiskiem zarazem.Ile tam walk stoczono. ilu ludzi lego, nikt nie zliczy, nikt nie spamita. Ory, jastrzbie ikruki jedne wiedziay, a kto z daleka dosysza szum skrzyde i krakanie, kto ujrza wiry ptasienad jednym koujce miejscem, to wiedzia, e tam trupy lub koci nie pogrzebione le...Polowano w trawach na ludzi jakby na wilki lub suhaki. Polowa, kto chcia. Czek prawemcigan chroni si w dzikie stepy, orny pasterz trzd strzeg, rycerz przygd tam szuka, otrzyk upu. Kozak Tatara, Tatar Kozaka. Bywao, e i cae watahy broniy trzd przed tumami4napastnikw. Step to by pusty i peny zarazem, cichy i grony, spokojny i peen zasadzek,dziki od Dzikich Pl, ale i od dzikich dusz.Czasem te napeniaa go wielka wojna. Wwczas pyny po nim jak fale czambuy tatarskie, puki kozackie, to chorgwie polskie lub wooskie; nocami renie koni wtrowao wyciom wilkw, gos kotw i trb mosinych lecia a do Owidowego jeziora i ku morzu, a naCzarnym Szlaku, na Kuczmaskim rzekby: powd ludzka. Granic Rzeczypospolitejstrzegy od Kamieca a do Dniepru stanice i polanki i gdy szlaki miay si zaroi, poznawano wanie po niezliczonych stadach ptactwa, ktre, poszone przez czambuy, leciayna pnoc. Ale Tatar, byle wychyli si z Czarnego Lasu lub Dniestr przeby od strony wooskiej, to stepem rwno z ptakami stawa w poudniowych wojewdztwach.Wszelako zimy owej ptastwo nie cigno z wrzaskiem ku Rzeczypospolitej. Na stepiebyo ciszej ni zwykle. W chwili gdy rozpoczyna si powie nasza, soce zachodzio wanie, a czerwonawe jego promienie rozwiecay okolic pust zupenie. Na pnocnym kracuDzikich Pl, nad Omelniczkiem, a do jego ujcia, najbystrzejszy wzrok nie mgby odkryjednej ywej duszy ani nawet adnego ruchu w ciemnych, zeschnitych i zwidych burzanach. Soce poow tylko tarczy wygldao jeszcze zza widnokrgu. Niebo byo ju ciemne,a potem i step z wolna mroczy si coraz bardziej. Na lewym brzegu, na niewielkiej wyniosoci podobniejszej do mogiy ni do wzgrza, wieciy tylko resztki murowanej stanicy, ktrniegdy jeszcze Teodoryk Buczacki wystawi, a ktr potem napady stary. Od ruiny owejpada dugi cie. Opodal wieciy wody szeroko rozlanego Omelniczka, ktry w tym miejscuskrca si ku Dnieprowi. Ale blaski gasy coraz bardziej na niebie i na ziemi. Z nieba dochodziy tylko klangory urawi cigncych ku morzu; zreszt ciszy nie przerywa aden gos.Noc zapada nad pustyni, a z ni nastaa godzina duchw. Czuwajcy w stanicach rycerzeopowiadali sobie w owych czasach, e nocami wstaj na Dzikich Polach cienie polegych,ktrzy zeszli tam nag mierci w grzechu, i odprawuj swoje korowody, w czym im adenkrzy ani koci nie przeszkadza. Tote gdy sznury wskazujce pnoc poczynay si dopala, odmawiano po stanicach modlitwy za umarych. Mwiono take, e one cienie jedcwsnujc si po pustyni zastpuj drog podrnym jczc i proszc o znak krzya witego.Midzy nimi trafiay si upiory, ktre goniy za ludmi wyjc. Wprawne ucho z daleka jurozeznawao wycie upiorw od wilczego. Widywano rwnie cae wojska cieniw, ktre czasem przybliay si tak do stanic, e strae gray larum. Zapowiadao to zwykle wielk wojn.Spotkanie pojedynczych cieniw nie znaczyo rwnie nic dobrego, ale nie zawsze naleaosobie le wry, bo i czek ywy zjawia si nieraz i nikn jak cie przed podrnymi, dlatego czsto i snadnie za ducha mg by poczytanym.Skoro wic noc zapada nad Omelniczkiem, nie byo w tym nic dziwnego, e zaraz kooopustoszaej stanicy pojawi si duch czy czowiek. Miesic wychyn wanie zza Dniepru iobieli pustk, gowy bodiakw i dal stepow. Wtem niej na stepie ukazay si inne jakienocne istoty. Przelatujce chmurki przesaniay co chwila blask ksiyca, wic owe postacie towybyskiway z cienia, to znowu gasy. Chwilami niky zupenie i zdaway si topnie w cieniu. Posuwajc si ku wyniosoci, na ktrej sta pierwszy jedziec, skraday si cicho, ostronie, z wolna, zatrzymujc si co chwila.W ruchach ich byo co przeraajcego, jak i w caym tym stepie, tak spokojnym na pozr.Wiatr chwilami podmuchiwa ode Dniepru sprawujc aosny szelest w zeschych bodiakach,ktre pochylay si i trzsy, jakby przeraone. Na koniec postacie zniky, schroniy si w cieruiny. W bladym wietle nocy wida byo tylko jednego jedca stojcego na wyniosoci.Wreszcie szelest w zwrci jego uwag. Zbliywszy si do skraju wzgrza pocz wpatrywa si w step uwanie. W tej chwili wiatr przesta wia, szelest usta i zrobia si ciszazupena.5Nagle da si sysze przeraliwy wist. Zmieszane gosy poczy wrzeszcze przeraliwie:Haa! Haa! Jezu Chryste! ratuj! bij! Rozleg si huk samopaw, czerwone wiata rozdary ciemnoci. Ttent koni zmiesza si z szczkiem elaza. Nowi jacy jedce wyrolijakby spod ziemi na stepie. Rzekby: burza zawrzaa nagle w tej cichej, zowrogiej pustyni.Potem jki ludzkie zawtroway wrzaskom strasznym, wreszcie ucicho wszystko: walka byaskoczona.Widocznie rozegrywaa jedna ze zwykych scen na Dzikich Polach.Jedcy zgrupowali si na wyniosoci, niektrzy pozsiadali z koni, przypatrujc si czemu pilnie.Wtem w ciemnociach ozwa si silny i rozkazujcy gos:Hej tam! skrzesa ognia i zapali!Po chwili posypay si naprzd iskry, a potem buchn pomie suchych oczeretw i uczywa, ktre podrujcy przez Dzikie Pola wozili zawsze ze sob.Wnet wbito w ziemi drg od kaganka i jaskrawe, padajce z gry wiato owiecio wyranie kilkunastu ludzi pochylonych nad jak postaci lec bez ruchu na ziemi.Byli to onierze ubrani w barw czerwon, dworsk, i w wilcze kapuzy. Z tych jeden, siedzcy na dzielnym koniu, zdawa si reszcie przywodzi. Zsiadszy z konia zbliy si do owejlecej postaci i spyta:A co, wachmistrzu? yje czy nie yje?yje, panie namiestniku, ale charcze; arkan go zdawi.Co zacz jest?Nie Tatar, znaczny kto.To i Bogu dzikowa.Tu namiestnik popatrzy uwaniej na lecego ma.Co jakby hetman rzek.I ko pod nim tatar zacny, jak lepszego u chana nie znale odpowiedzia wachmistrz.A ot, tam go trzymaj.Porucznik spojrza i twarz mu si rozjania. Obok dwch szeregowych trzymao rzeczywicie dzielnego rumaka, ktry tulc uszy i rozdymajc chrapy wycign gow i poglda przeraonymi oczyma na swego pana.Ale ko, panie namiestniku, bdzie nasz? wtrci tonem pytania wachmistrz.A ty, psiakrwio, chciaby chrzecijanowi konia w stepie odj?Bo zdobyczny...Dalsz rozmow przerwao silniejsze chrapanie zduszonego ma.Wla mu gorzaki w gb rzek pan namiestnik pas odpi.Czy zostaniemy tu na nocleg?Tak jest, konie rozkulbaczy, stos zapali.onierze skoczyli co ywo. Jedni poczli cuci i rozbiera lecego, drudzy ruszyli pooczerety, inni rozesali na ziemi skry wielbdzie i niedwiedzie na nocleg.Pan namiestnik, nie troszczc si wicej o zduszonego ma, odpi pas i rozcign si naburce przy ognisku. By to mody jeszcze czowiek, suchy, czarniawy, wielce przystojny, zeszczup twarz i wydatnym orlim ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl audipoznan.keep.pl
Aby rozpocz lektur, kliknij na przycisk(widoczny w lewym, grnym rogu okna),ktry da ci peny dostp do spisu treci ksiki.Jeli chcesz poczy si z Portem WydawniczymLITERATURA.NET.PLkliknij na logo poniej.HENRYK SIENKIEWICZOGNIEM I MIECZEMTOM I2Tower Press 2000COPYRIGHT BY TOWER PRESS, GDASK 20003ROZDZIA IRok 1647 by to dziwny rok, w ktrym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastoway jakowe klski i nadzwyczajne zdarzenia.Wspczeni kronikarze wspominaj, i z wiosny szaracza w niesychanej iloci wyroiasi z Dzikich Pl i zniszczya zasiewy i trawy, co byo przepowiedni napadw tatarskich.Latem zdarzao si wielkie zamienie soca, a wkrtce potem kometa pojawia si na niebie.W Warszawie widywano te nad miastem mogi i krzy ognisty w obokach; odprawianowic posty i dawano jamuny, gdy niektrzy twierdzili, e zaraza spadnie na kraj i wygubirodzaj ludzki. Nareszcie zima nastaa tak lekka, e najstarsi ludzie nie pamitali podobnej. Wpoudniowych wojewdztwach lody nie poptay wcale wd, ktre podsycane topniejcymkadego ranka niegiem wystpiy z oysk i pozaleway brzegi. Paday czste deszcze. Steprozmk i zmieni si w wielk kau, soce za w poudnie dogrzewao tak mocno, edziw nad dziwy! w wojewdztwie bracawskim i na Dzikich Polach zielona ru okrya stepyi rozogi ju w poowie grudnia. Roje po pasiekach poczy si burzy i hucze, bydo ryczaopo zagrodach. Gdy wic tak porzdek przyrodzenia zdawa si by wcale odwrconym, wszyscy na Rusi oczekujc niezwykych zdarze zwracali niespokojny umys i oczy szczeglniejku Dzikim Polom, od ktrych atwiej nili skdind mogo si ukaza niebezpieczestwo.Tymczasem na Polach nie dziao si nic nadzwyczajnego i nie byo innych walk i potyczekjak te, ktre si odprawiay tam zwykle, a o ktrych wiedziaytylko ory, jastrzbie, kruki i zwierz polny.Bo takie to ju byy te Pola. Ostatnie lady osiadego ycia koczyy si, idc ku poudniowi, niedaleko za Czehrynem ode Dniepru, a od Dniestru niedaleko za Humaniem, a potemju hen, ku limanom i morzu, step i step, w dwie rzeki jakby w ram ujty. Na uku Dnieprowym, na Niu, wrzao jeszcze kozacze ycie za porohami, ale w samych Polach nikt niemieszka i chyba jeszcze po brzegach tkwiy gdzieniegdzie polanki jakoby wyspy wrdmorza. Ziemia bya de nomine Rzeczypospolitej, ale pustynna, na ktrej pastwisk RzeczpospolitaTatarom pozwalaa, wszake gdy Kozacy czsto bronili, wic to pastwisko byo i pobojowiskiem zarazem.Ile tam walk stoczono. ilu ludzi lego, nikt nie zliczy, nikt nie spamita. Ory, jastrzbie ikruki jedne wiedziay, a kto z daleka dosysza szum skrzyde i krakanie, kto ujrza wiry ptasienad jednym koujce miejscem, to wiedzia, e tam trupy lub koci nie pogrzebione le...Polowano w trawach na ludzi jakby na wilki lub suhaki. Polowa, kto chcia. Czek prawemcigan chroni si w dzikie stepy, orny pasterz trzd strzeg, rycerz przygd tam szuka, otrzyk upu. Kozak Tatara, Tatar Kozaka. Bywao, e i cae watahy broniy trzd przed tumami4napastnikw. Step to by pusty i peny zarazem, cichy i grony, spokojny i peen zasadzek,dziki od Dzikich Pl, ale i od dzikich dusz.Czasem te napeniaa go wielka wojna. Wwczas pyny po nim jak fale czambuy tatarskie, puki kozackie, to chorgwie polskie lub wooskie; nocami renie koni wtrowao wyciom wilkw, gos kotw i trb mosinych lecia a do Owidowego jeziora i ku morzu, a naCzarnym Szlaku, na Kuczmaskim rzekby: powd ludzka. Granic Rzeczypospolitejstrzegy od Kamieca a do Dniepru stanice i polanki i gdy szlaki miay si zaroi, poznawano wanie po niezliczonych stadach ptactwa, ktre, poszone przez czambuy, leciayna pnoc. Ale Tatar, byle wychyli si z Czarnego Lasu lub Dniestr przeby od strony wooskiej, to stepem rwno z ptakami stawa w poudniowych wojewdztwach.Wszelako zimy owej ptastwo nie cigno z wrzaskiem ku Rzeczypospolitej. Na stepiebyo ciszej ni zwykle. W chwili gdy rozpoczyna si powie nasza, soce zachodzio wanie, a czerwonawe jego promienie rozwiecay okolic pust zupenie. Na pnocnym kracuDzikich Pl, nad Omelniczkiem, a do jego ujcia, najbystrzejszy wzrok nie mgby odkryjednej ywej duszy ani nawet adnego ruchu w ciemnych, zeschnitych i zwidych burzanach. Soce poow tylko tarczy wygldao jeszcze zza widnokrgu. Niebo byo ju ciemne,a potem i step z wolna mroczy si coraz bardziej. Na lewym brzegu, na niewielkiej wyniosoci podobniejszej do mogiy ni do wzgrza, wieciy tylko resztki murowanej stanicy, ktrniegdy jeszcze Teodoryk Buczacki wystawi, a ktr potem napady stary. Od ruiny owejpada dugi cie. Opodal wieciy wody szeroko rozlanego Omelniczka, ktry w tym miejscuskrca si ku Dnieprowi. Ale blaski gasy coraz bardziej na niebie i na ziemi. Z nieba dochodziy tylko klangory urawi cigncych ku morzu; zreszt ciszy nie przerywa aden gos.Noc zapada nad pustyni, a z ni nastaa godzina duchw. Czuwajcy w stanicach rycerzeopowiadali sobie w owych czasach, e nocami wstaj na Dzikich Polach cienie polegych,ktrzy zeszli tam nag mierci w grzechu, i odprawuj swoje korowody, w czym im adenkrzy ani koci nie przeszkadza. Tote gdy sznury wskazujce pnoc poczynay si dopala, odmawiano po stanicach modlitwy za umarych. Mwiono take, e one cienie jedcwsnujc si po pustyni zastpuj drog podrnym jczc i proszc o znak krzya witego.Midzy nimi trafiay si upiory, ktre goniy za ludmi wyjc. Wprawne ucho z daleka jurozeznawao wycie upiorw od wilczego. Widywano rwnie cae wojska cieniw, ktre czasem przybliay si tak do stanic, e strae gray larum. Zapowiadao to zwykle wielk wojn.Spotkanie pojedynczych cieniw nie znaczyo rwnie nic dobrego, ale nie zawsze naleaosobie le wry, bo i czek ywy zjawia si nieraz i nikn jak cie przed podrnymi, dlatego czsto i snadnie za ducha mg by poczytanym.Skoro wic noc zapada nad Omelniczkiem, nie byo w tym nic dziwnego, e zaraz kooopustoszaej stanicy pojawi si duch czy czowiek. Miesic wychyn wanie zza Dniepru iobieli pustk, gowy bodiakw i dal stepow. Wtem niej na stepie ukazay si inne jakienocne istoty. Przelatujce chmurki przesaniay co chwila blask ksiyca, wic owe postacie towybyskiway z cienia, to znowu gasy. Chwilami niky zupenie i zdaway si topnie w cieniu. Posuwajc si ku wyniosoci, na ktrej sta pierwszy jedziec, skraday si cicho, ostronie, z wolna, zatrzymujc si co chwila.W ruchach ich byo co przeraajcego, jak i w caym tym stepie, tak spokojnym na pozr.Wiatr chwilami podmuchiwa ode Dniepru sprawujc aosny szelest w zeschych bodiakach,ktre pochylay si i trzsy, jakby przeraone. Na koniec postacie zniky, schroniy si w cieruiny. W bladym wietle nocy wida byo tylko jednego jedca stojcego na wyniosoci.Wreszcie szelest w zwrci jego uwag. Zbliywszy si do skraju wzgrza pocz wpatrywa si w step uwanie. W tej chwili wiatr przesta wia, szelest usta i zrobia si ciszazupena.5Nagle da si sysze przeraliwy wist. Zmieszane gosy poczy wrzeszcze przeraliwie:Haa! Haa! Jezu Chryste! ratuj! bij! Rozleg si huk samopaw, czerwone wiata rozdary ciemnoci. Ttent koni zmiesza si z szczkiem elaza. Nowi jacy jedce wyrolijakby spod ziemi na stepie. Rzekby: burza zawrzaa nagle w tej cichej, zowrogiej pustyni.Potem jki ludzkie zawtroway wrzaskom strasznym, wreszcie ucicho wszystko: walka byaskoczona.Widocznie rozegrywaa jedna ze zwykych scen na Dzikich Polach.Jedcy zgrupowali si na wyniosoci, niektrzy pozsiadali z koni, przypatrujc si czemu pilnie.Wtem w ciemnociach ozwa si silny i rozkazujcy gos:Hej tam! skrzesa ognia i zapali!Po chwili posypay si naprzd iskry, a potem buchn pomie suchych oczeretw i uczywa, ktre podrujcy przez Dzikie Pola wozili zawsze ze sob.Wnet wbito w ziemi drg od kaganka i jaskrawe, padajce z gry wiato owiecio wyranie kilkunastu ludzi pochylonych nad jak postaci lec bez ruchu na ziemi.Byli to onierze ubrani w barw czerwon, dworsk, i w wilcze kapuzy. Z tych jeden, siedzcy na dzielnym koniu, zdawa si reszcie przywodzi. Zsiadszy z konia zbliy si do owejlecej postaci i spyta:A co, wachmistrzu? yje czy nie yje?yje, panie namiestniku, ale charcze; arkan go zdawi.Co zacz jest?Nie Tatar, znaczny kto.To i Bogu dzikowa.Tu namiestnik popatrzy uwaniej na lecego ma.Co jakby hetman rzek.I ko pod nim tatar zacny, jak lepszego u chana nie znale odpowiedzia wachmistrz.A ot, tam go trzymaj.Porucznik spojrza i twarz mu si rozjania. Obok dwch szeregowych trzymao rzeczywicie dzielnego rumaka, ktry tulc uszy i rozdymajc chrapy wycign gow i poglda przeraonymi oczyma na swego pana.Ale ko, panie namiestniku, bdzie nasz? wtrci tonem pytania wachmistrz.A ty, psiakrwio, chciaby chrzecijanowi konia w stepie odj?Bo zdobyczny...Dalsz rozmow przerwao silniejsze chrapanie zduszonego ma.Wla mu gorzaki w gb rzek pan namiestnik pas odpi.Czy zostaniemy tu na nocleg?Tak jest, konie rozkulbaczy, stos zapali.onierze skoczyli co ywo. Jedni poczli cuci i rozbiera lecego, drudzy ruszyli pooczerety, inni rozesali na ziemi skry wielbdzie i niedwiedzie na nocleg.Pan namiestnik, nie troszczc si wicej o zduszonego ma, odpi pas i rozcign si naburce przy ognisku. By to mody jeszcze czowiek, suchy, czarniawy, wielce przystojny, zeszczup twarz i wydatnym orlim ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]