[ Pobierz całość w formacie PDF ]
NR ID : b00219Tytu� : Rodzina Po�anieckichAutor : Henryk SienkiewiczRozdzia�y 1-15Rozdzia� pierwszyBy�a godzina pierwsza po p�nocy, gdy Po�aniecki zbli�a� si� do dworu w Krzemieniu. Za swoich dziecinnych lat by� on dwukrotnie w tej wsi, dok�d jego matka, daleka krewna pierwszej �ony dzisiejszego w�a�ciciela Krzemienia, wozi�a go na wakacje. Po�aniecki usi�owa� teraz przypomnie� sobie t� miejscowo��, ale przychodzi�o mu to z trudno�ci�: Po nocy, przy ksi�ycu, wszystko bra�o kszta�ty odmienne. Nad. zaro�lami, ��kami i grudzi� le�a� nisko bia�y tuman zmieniaj�c ca�� okolic� jakby w bezbrze�ne jezioro, kt�re to z�udzenie powi�ksza�y jeszcze odzywaj�ce si� w tumanie ch�ry �ab. Noc by�a lipcowa, bardzo pogodna i o�wiecona pe�ni�. Chwilami, gdy �aby milk�y, s�ycha� by�o derkacze graj�ce po rosie, a czasem z daleka, od b�otnistych staw�w ukrytych za olszynami, odzywa� si�, jakby spod ziemi; g�os b�ka.Po�aniecki nie m�g� si� oprze� urokowi tej nocy. By�a mu ona jaka� swoja, i t� swojsko�� odczuwa� tym lepiej, �e dawniej niecz�sto bywa� w kraju, a dopiero przed dwoma laty powr�ci� na sta�e z zagranicy, gdzie sp�dzi� pierwsz� m�odo��, a p�niej zajmowa� si� sprawami handlowymi. Teraz, gdy wje�d�a� do tej �pi�cej wioski, przypomnia�o mu si� tak�e w�asne dzieci�stwo, pami�tne ze wzgl�du na matk�, kt�ra od pi�ciu lat nie �y�a, i dlatego, �e przykro�ci i troski tego dzieci�stwa, w por�wnaniu do dzisiejszych, wydawa�y si� zupe�nie b�ahe.Bryczka wtoczy�a si� na koniec do wsi, kt�r� poczyna� krzy� stoj�cy na wydmie. Pochyli� si� on ju� bardzo i grozi� upadkiem. Po�aniecki pami�ta� go dlatego, �e w swoim czasie pochowano pod t� wydm� wisielca, kt�rego znaleziono na ga��zi w pobliskim lesie, a potem ludzie bali si� tamt�dy noc� przechodzi�.Za figur� poczyna�y si� pierwsze chaty. Ale ludzie ju� spali. W �adnym oknie nie by�o �wiat�a. Jak okiem si�gn��, po�yskiwa�y tylko na nocnym tle nieba o�wiecone ksi�ycem dachy cha�up, kt�re w tym blasku wydawa�y si� srebrne i siwe. Niekt�re cha�upy by�y umazane wapnem i �wieci�y jasnozielono; inne, ukryte w sadkach wi�niowych, w g�szczu s�onecznik�w lub tyczkowej fasoli zaledwie wychyla�y si� z cienia. Po podw�rkach szczeka�y psy, ale jakby przez sen, daj�c wt�r rzechotaniu �ab, graniu derkaczy, b�k�w i tym wszystkim wo�aniom, kt�rymi odzywa si� letnia noc, a kt�re pot�guj� jeszcze wra�enie ciszy.Bryczka, posuwaj�c si� z wolna sypk�, piaszczyst� drog�, wtoczy�a si� na koniec w ciemn� alej� popstrzon� tylko tu i owdzie �wiat�em wdzieraj�cym si� przez li�cie. Na ko�cu tej alei po�wistywali str�e nocni. Przy uj�ciu bieli� si� dw�r, w kt�rym kilka okien by�o o�wieconych. Gdy bryczka zaturkota�a przed gankiem, z domu wybieg� s�u��cy ch�opak, kt�ry pocz�� pomaga� Po�anieckiemu przy wysiadaniu, a opr�cz tego zbli�y� si� str� nocny i dwa bia�e psy, widocznie bardzo m�ode i �agodne, gdy� zamiast szczeka�, j�y �asi� si�, wspina� si� na go�cia i okazywa� z jego przybycia rado�� tak wielk�, i� str� musia� miarkowa� jej wylew za pomoc� kija.Ch�opak zdj�� z bryczki rzeczy Po�anieckiego, on sam za� znalaz� si� po chwili w jadalnym pokoju, gdzie czeka�a na niego herbata. Przy jednej �cianie sta� orzechowy kredens, obok zegar z wielkimi wagami i kuku�k�, z drugiej strony dwa liche portrety kobiece w strojach z o�mnastego wieku, na �rodku za� st� nakryty bia�� serwet�, otoczony krzes�ami o wysokich por�czach. Pok�j ten, o�wiecony jasno, pe�en pary unosz�cej si� z samowara, wygl�da� do�� go�cinnie i weso�o.Po�aniecki pocz�� przechadza� si� wzd�u� sto�u, ale skrzypienie w�asnych but�w razi�o go w tej ciszy, poszed� wi�c ku oknu i patrza� przez szyby na o�wiecone ksi�ycem podw�rze, po kt�rym te same dwa bia�e psy, kt�re wita�y go z takim wylaniem, goni�y si� teraz ze sob�.Po niejakim czasie drzwi przyleg�ego pokoju otworzy�y si� i wesz�a m�oda osoba, w kt�rej Po�aniecki domy�li� si� c�rki w�a�ciciela Krzemienia, urodzonej z drugiej jego �ony. Na jej widok wyszed� wi�c z framugi okna i zbli�ywszy si� w swoich skrzypi�cych butach do sto�u sk�oni� si� i powiedzia� swoje nazwisko.Panna wyci�gn�a do niego r�k� i rzek�a:- Wiedzieli�my z depeszy o pa�skim przyje�dzie. Tatko troch� chory i musia� si� po�o�y�, ale jutro rad b�dzie pana zobaczy�.- Nie moja wina, �em przyjecha� tak p�no - odpowiedzia� Po�aniecki - poci�g przychodzi dopiero o jedenastej do Czerniowa.- A z Czerniowa jeszcze dwie mile do Krzemienia. M�wi� mi ojciec, �e pan tu nie pierwszy raz.- Przyje�d�a�em tu z matk�, gdy pani nie by�o jeszcze na �wiecie.- Wiem. Pan jest krewny ojca.- Ja jestem krewny pierwszej �ony pana P�awickiego.- Ojciec bardzo ceni zwi�zki rodzinne, cho�by najdalsze - odrzek�a panna.I zacz�a nalewa� herbat� odganiaj�c od czasu do czasu drug� r�k� par�; kt�ra podnosz�c si� z samowara przes�ania�a jej oczy. Gdy rozmowa si� przerwa�a, s�ycha� by�o tylko tyk zegara. Po�aniecki, kt�rego interesowa�y m�ode kobiety, przypatrywa� si� pannie P�awickiej. By�a to osoba �redniego wzrostu, do�� wysmuk�a; w�osy mia�a ciemne, twarz �agodn�, ale jakby zgaszon�, p�e� nieco opalon� od s�o�ca, oczy niebieskie i prze�liczne usta. W og�le by�a to twarz kobiety spokojnej i delikatnej. Po�aniecki, kt�remu nie wyda�a si� brzydka, ale te� nie wyda�a si� pi�kna, my�la� jednak, �e jest do�� mi�a, �e mo�e by� dobra i �e pod t� powierzchowno�ci� niezbyt �wietn� mo�e posiada� mn�stwo tych rozmaitych przymiot�w, kt�re posiadaj� zwykle wiejskie panny. Jakkolwiek by� m�ody, �ycie nauczy�o go jednej prawdy, �e kobiety przy bli�szym poznaniu w og�le zyskuj�, m�czy�ni w og�le trac�. S�ysza� tak�e o pannie P�awickiej, �e ca�e gospodarstwo w Krzemieniu, prawie zreszt� zrujnowane, polega na jej g�owie i �e to jest jedna z najbardziej zapracowanych istot na �wiecie. Ot� w stosunku do tych k�opot�w, kt�re musia�y j� obarcza�, wyda�a mu si� spokojn� i pogodn�. Pr�cz tego pomy�la�, �e zapewne jej si� spa� chce. Wida� to by�o nawet po jej oczach mru��cych si� mimo woli pod �wiat�em wisz�cej lampy.Egzamin by�by wypad� w og�le na jej korzy��, gdyby nie to, �e rozmowa z ni� sz�a troch� trudno. Ale t�umaczy�o si� to tym, �e si� widzieli po raz pierwszy w �yciu. Przyjmowa�a go przy tym sama, co dla m�odej panny mog�o by� k�opotliwe. Na koniec wiedzia�a, �e Po�aniecki przyjecha� do nich nie w odwiedziny, ale po pieni�dze. Tak by�o w istocie. Matka jego odda�a przed bardzo dawnym czasem dwadzie�cia kilka tysi�cy rubli na hipotek� Krzemienia, kt�re Po�aniecki chcia� teraz odebra�, raz dlatego, �e zalegano bardzo z procentami, a po wt�re, �e b�d�c wsp�lnikiem Domu Handlowego w Warszawie wszed� w rozmaite interesa i potrzebowa� kapita�u. Z g�ry te� obieca� sobie nie czyni� �adnych ust�pstw i swoje koniecznie odzyska�. W tego rodzaju sprawach chodzi�o mu zawsze o to, by okaza� si� cz�owiekiem nieugi�tym. Nie by� on nim mo�e z natury, ale uczyni� sobie z nieugi�to�ci zasad�, a zarazem spraw� mi�o�ci w�asnej. Skutkiem tego cz�sto przesadza�, jak czyni� zawsze ludzie, kt�rzy co� w siebie wmawiaj�.I teraz wi�c patrz�c na t� pann� mi��, ale widocznie senn�, powtarza� sobie wbrew wsp�czuciu, kt�re si� w nim budzi�o:"Wszystko to dobrze, ale musicie zap�aci�."Po chwili rzek�:- S�ysza�em, �e pani wszystkim si� tu zajmuje: czy pani lubi gospodarstwo?- Lubi� bardzo Krzemie� - odpowiedzia�a.- I ja lubi�em Krzemie�, gdy by�em ch�opcem, Ale gospodarzy� bym w nim nie chcia�... Takie trudne warunki...- Trudne, trudne... Robimy te�, co w naszej mocy.- To jest, pani robi, co w pani mocy.- Pomagam ojcu, kt�ry cz�sto jest cierpi�cy.- Ja si� na tych rzeczach nie znam, ale z tego, co widz� i s�ysz�, wnosz�, �e wi�ksza cz�� rolnik�w nie mo�e liczy� na przysz�o��.- Liczymy na Opatrzno��...- To wolno, ale wierzycieli nie mo�na do niej odsy�a�.Twarz panny P�awickiej pokry�a si� rumie�cem - i nasta�a chwila k�opotliwego milczenia.A Po�aniecki powiedzia� sobie:"Skoro� zacz��, to id� dalej."I rzek�:- Pani pozwoli sobie wyja�ni� cel mego przybycia.Panna spojrza�a na niego wzrokiem, w kt�rym Po�aniecki m�g� wyczyta�: "Dopiero� przyjecha�, godzina jest p�na, ja ledwie �yj� ze zm�czenia - �e te� najprostsza delikatno�� nie wstrzyma�a ci� od rozpocz�cia takiej rozmowy."G�o�no za� odrzek�a:- Ja wiem, dlaczego pan przyjecha�, ale mo�e b�dzie lepiej, gdy pan z ojcem o tym pom�wi.- Dobrze; przepraszam pani� - odrzek� Po�aniecki.- To ja przepraszam pana. Ludzie maj� prawo dopomina� si� o swoje, i ja jestem do tego przyzwyczajona. Ale dzi� jest sobota; w sobot� ma si� tyle roboty. Zreszt� w tego rodzaju sprawach, pojmuje pan... Czasem, gdy przyje�d�aj� �ydzi, uk�adam si� sama... Ale tym razem wola�abym, �eby pan m�wi� z pap�. B�dzie nam obojgu �atwiej.- Wi�c do jutra - rzek� Po�aniecki, kt�remu zabrak�o odwagi do powiedzenia, �e w sprawach pieni�nych chce by� traktowany jak �yd.- Mo�e pan pozwoli jeszcze herbaty?- Nie, dzi�kuj�. Dobranoc pani.I wstawszy wyci�gn�� r�k�; panna za� poda�a mu swoj� daleko mniej serdecznie ni� na powitanie, tak �e dotkn�� zaledwie ko�c�w jej palc�w.Odchodz�c rzek�a:- S�u��cy wska�e panu pok�j...I Po�aniecki zosta� sam. Czu� pewien niesmak i by� niezadowolony z siebie, cho� nie chcia� wewn�trznie tego przyzna�. Pocz�� nawet wmawia� w siebie, �e dobrze zrobi�, gdy� przyjecha� tu nie dla prawienia grzeczno�ci, ale po pieni�dze. Co mu panna P�awicka? Ani go grzeje, ani zi�bi. Je�li go b�dzie mia�a za gbura, to tym lepiej, bo zwykle tak si� dzieje, �e im wierzyciel jest bardziej przykry, tym si� go staraj� sp�aci� pr�dzej.Ale niesmak silniejszy by� od tego rozumowania, albowiem jaki� g�os szepta� Po�anieckiemu, �e tym razem nie chodzi�o tylko o dobre wychowanie, ale troch� o lito�� nad zm�czon� kobiet�. Odczuwa� przy tym, �e post�puj�c tak obcesowo, czyni zado�� swojej pozie, nie swemu sercu ani swym wrodzonym instynktom. By� z�y tak�e i na pann� P�awick� tym bardziej, �e mu si� podoba�a. Jak w tej u�pionej wiosce, jak w tej nocy ksi�ycowej, tak i w tej pannie znalaz� co� ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • audipoznan.keep.pl